Lubię dokumenty przyrodnicze zwłaszcza jeśli komentuje je Czubówna. Nic tak nie uspakaja i relaksuje jak widok pluskających rybek, a w przypadku głosu wspomnianej wyżej Pani nawet polowania lwów na gnu wydają się błogą podróżą w objęcia Morfeusza. Taki przyświecał więc zamysł, a że tydzień dość męczący był wydawałoby się, że PLANET OCEAN okaże się rewelacyjnym odmóżdżaczem.
Każdy z nas z pewnością naoglądał się filmów przyrodniczych i tych o życiu w Oceanach również. Film jest z jednej strony opowieścią o początkach życia na Ziemi, po czym eksploruje podwodne głębiny, by zakończyć moralizatorską i słuszną gadką o niszczycielskim wpływie ludzkości na oceaniczne życie.
Niestety film mnie nie ujął. Pod kątem naukowym, czy też narratorskim jest mało zajmująco. To po prostu kolejna pogawędka o tym jak było, jest i może być. Nawet głos Duhamela i ten akcent na trzecią sylabę od końca irytował. Jedyną zaletą, jak większości tego typu filmów są zdjęcia. Zwłaszcza te, które pokazują nam życie oceanicznych głębin, do których nie dociera światło słoneczne. Pod względem wizualnym nie można dokumentowi praktycznie nic zarzucić. Jednak kontrakstując ten film z wieloma innymi o podobnej lub tożsamej tematyce, PLANET OCEAN wypada naprawdę przeciętnie.
Moja ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))