"Cudze chwalicie swego nie znacie" - postanowiłam więc wziąć byka za rogi i przyjrzeć się temu naszemu kinu sprzed roku. Trochę mi się zaległości zebrało, zwłaszcza z tytułów o których szeroko i wiele się swego czasu mówiło.
Dzisiaj zacznę od dwóch obrazów. Dwie mocne postaci. Kobiety silne i doświadczone. I choć łączą te dwa filmy postaci głównych bohaterek, monochromatyzm i piękne zdjęcia są to jednak dwa piekielnie różne jakościowo filmy.
Zacznę więc od:
IDA
Choć najbardziej kontrowersyjne tytuły pozostawiłam sobie na deser naszła mnie myśl, czy w polskim kinie musimy poruszać tematy skrajne, by film został zauważony ? Kino obyczajowe o zwykłej doli człowieka leży i kwiczy w rynsztoku, gdy uwagę zwraca się na sprzedające dupę za dżinsy nastolatki (GALERIANKI), wyrodne matki z kwiecistą głową (KI, BEJBI BLUES), czy wywlekanie historycznych brudów (POKŁOSIE). Brakuje mi w polskim kinie realizmu DNIA KOBIET, nostalgii MIŁOŚCI Fabiańskiego, czy wrażliwości IMAGINE oraz DZIEWCZYNY Z SZAFY. I po IDZIE spodziewałam się właśnie ukłonu w stronę emocjonalnej strony polskiego kina. Otrzymałam natomiast przyzwoitą historię, którą trzeba było upiększyć historycznym bagnem.
Nie chcę tutaj snuć idei i uzewnętrzniać swoich opinii na tematy mordowania żydów przez polaków w czasie II Wojny Światowej. Uważam jednak ten wątek w filmie za niepotrzebny. Nie dodaje on niczego do fabuły. Nie sprawia, nawet odrobinę, że emocje sięgną zenitu, że bardziej będę współczuła losom osieroconej i porzuconej Idy i dzięki czemu łatwiej się z jej życiem utożsamię. O ile takie posunięcie nie jest propagandowe, to z pewnością wzmaga w widzu poczucie krzywdy i niesprawiedliwości. Jakiej ? Na to pytanie każdy odpowie sobie sam po seansie. Nie jestem fanką rozdrapywania zastygłych ran zwłaszcza w populistycznym, zakrzywionym zwierciadle ku pociesze gawiedzi.
Poziom kontrowersyjności nie jest jednak tak silny, jak w POKŁOSIU. Fabuła skupia się na młodej bohaterce, przyszłej siostrze zakonnej i jej ciotce - komunistycznej sędzinie, która ze śmiercią gra w szachy. Szkoda, że reżyser nie pokusił się na uwypuklenie tragedii ciotki. Z tych dwóch postaci ona była najbardziej interesująca (genialna kreacja Agaty Kuleszy). Seksualne rozterki przyszłej córy Jezusa wydawały się przy tym groteską.
Nie rozwaliły mnie również zdjęcia. Odczuwam tu pewne podobieństwo do filmów Ulricha Seidla. Statyczna kamera, niczym oko dokumentalisty obiektywnie rejestruje kolejne zdarzenia. Niektóre ujęcia zachwycają, zwłaszcza grą światła.
Mimo wielkiego szumu wokół tego filmu, rozpropagowania go na zagranicznych festiwalach (już nie dziwi mnie dlaczego) stwierdzam ostatecznie, że zbyt wiele szumu w tej szklance wody. Cieszyłabym się bardziej, gdyby to PAPUSZA zyskała tak wielki rozgłos, bo jest to zdecydowanie lepszy film
Moja ocena: 5/10
PAPUSZA
czyli historia cygańskiej poetki, której życie przypomina mi z lekka los francuskiej rzeźbiarki Camille Claudel. Papusza doświadczyła w życiu wszystkiego od głodu i biedy poprzez uznanie i podziw do odrzucenia i zbiorowej nienawiści. To rewelacyjna postać na film. Bardzo plastyczna, o burzliwym życiorysie i ogromnym talencie. Jeśli dodamy do tego jej cygańskie pochodzenie, nasze uprzedzenia i budowane wiekami stereotypy obraz Krauze nabiera wielowymiarowości, głębi i barw mimo swej czerni i bieli.
Wiele się mówiło, że PAPUSZA jest hołdem złożonym Cyganom i ich kulturze. Dla mnie to bardziej złożenie czci zmarłej poetce, jej ciężkiemu życiu i doświadczeniom, które musiała przejść. Krauze nie koloryzuje i nie ubiera Cyganów w piękne, barwne łaszki i korale. To społeczność mocno kastowa z wyznaczonym przywódcą. Tkwią głęboko w swych wierzeniach, które są niczym innym jak zabobonem wyciągniętym wprost z wieków średnich. To naród uparty i mocno osadzony na swej tradycji, której broni zaciekle. To zachowanie tajemnic o ich kulturze i życiu odciśnie piętno na życiu Papuszy.
Krauze zachwyca nie tylko naturalnością opowiadanej historii. Nie stosuje chronologii zdarzeń, dzięki czemu te dwie godziny seansu stają się bardzo ciekawe i w przejrzysty sposób ukazują kolejne etapy życia Papuszy. Na tle czarno-białego tła bardzo fajnie uchwycono zabytki przedwojennej Polski i zgliszcza powojennej Warszawy. Obraz nie jest rozmyty, a komputerowe efekty nie rażą tandetą. Jednak najmocniejszą stroną filmu są zdjęcia. Piękne, plastyczne i niezwykle poetyckie mimo swej jedno-wymiarowości. Najpiękniejszym ujęciem była scena przygotowań młodziutkiej Papuszy do ślubu. I o ile byłam pozytywnie nastawiona do IDY, tak myśl o seansie z Papuszą mocno mnie zniechęcała i jak to w życiu bywa los sprawił, że wrażenia stały się odwrotnie proporcjonalne do oczekiwań. IDA bowiem rozczarowała mnie solidnie, gdy tymczasem PAPUSZA stała się interesującym i godnym uwagi zaskoczeniem.
Moja ocena: 7/10
ps. ciąg dalszy nastąpi....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))