Strony

piątek, 23 maja 2014

Nadrabianie zaległości z kina polskiego, cz.II - CHCE SIĘ ŻYĆ [2013], MÓJ BIEGUN [2013]

Na dzisiejszy post wybrałam sobie kolejne dwa polskie filmy do opisu. Dwa tytuły posiadające cienką nić wiążącą, czyli tematykę niepełnosprawności. Czy jednak wyłącznie ?!! Dostrzegam w tym filmie nie tylko problem emocji wynikających z położenia tych osób i próby radzenia sobie w życiu. To dwa genialne peany na nieudolność polskiej służby zdrowia, której indolencja, głupota i grzech zaniechania jest niewyobrażalnie bardziej bolesny, niż historia dwóch głównych bohaterów tego filmu, a i niesie więcej krzywdy.

Ale po kolei...

CHCE SIĘ ŻYĆ




Nie ukrywam, że oglądanie filmów o osobach niepełnosprawnych nie jest moim ulubionym zajęciem. W kinie najbardziej nie lubię przesłodzonych historii, które wywlekają na światło dzienne skrajne emocje pod publikę. Dla zysku, dla kasy. Ból i cierpienie, jak seks, najlepiej się sprzedaje. Co mnie jednak ujęło w tym filmie, to kompletny brak igrania z ludzką emocją. Bardzo subtelnie wyciąga się z widza uczucia oburzenia, współczucia, czy sympatii. Bez podkoloryzowania i uwypuklania emocji, które są z gruntu rzeczy naturalne. Zaskoczyło mnie również negatywne spojrzenie tego filmu. Pieprzyca nie opierdala lekarzy za wstecznictwo, głupotę i brak wrażliwości. Nie wtyka palucha w oko tym, którzy na nieszczęściu ludzkim żerują lub którzy własne rodzinne problemy rozwiązują kosztem innych. Pieprzyca stosuje delikatne pstryknięcia w nos, które wyłaniają się z mgły prawie niezauważalnie, jednak gdy je dostrzeżesz, to widok bolesny będzie. Cieszy jednak postęp. Na przestrzeni lat, w których akcja ma miejsce widzimy, że edukacja i medycyna, mimo wszystko, mocno się poprawiła. A przede wszystkim świadomość ludzka, co daje nadzieję na przyszłość. Boli jednak brak oparcia ze strony państwa, a to przecież jego główne zadanie - opiekować się swoimi obywatelami, jacy by oni nie byli.

Historia Mateusza Rosińskiego nie jest najtragiczniejsza z możliwych. Posiada on bowiem najważniejszy czynnik - kochającą rodzinę. To on powoduje, że mimo przeciwności losu, tragedii i złych diagnoz chłopak nie zapada się w sobie. Znajduje siłę wewnętrzną, która utrzymuje go przy życiu. Przyglądając się rozterkom Mateusza dochodzę do wniosku, że umiejętność werbalizacji i porozumienia staje się dowodem naszego istnienia. Nie mówisz, nie żyjesz. Nie potrafisz wyrazić swoich emocji, to ich nie masz. Właśnie ten brak wyrażania siebie powoduje marginalizację Mateusza. Chłopiec zostaje spisany na straty i pozostawiony zwykłej wegetacji.

CHCE SIĘ ŻYĆ to przede wszystkim scenariusz. Rewelacyjne dialogi. Wprawdzie Mateusz wyraża siebie z pozycji narratora są to jednak słowa/myśli, które nadają ciepłego i lekkiego tonu, tej gorzkiej i przygnębiającej historii. Przewijająca się ironia i nieszablonowe odbieranie rzeczywistości sprawia, że proza życia staje się łatwiejsza do zniesienia. To odnajdywanie małych przyjemności, z przyglądania się cyckom, czy obserwowania ludzi za oknem zlepia życie chłopca w całość. Bardzo fajna muzyka, która nie stanowi wyłącznie tła i podobnie jak w AMELII staje się równorzędnym partnerem dla słów i emocji. No i genialna rola Dawida Ogrodnika - szacunek wielki!
Reasumując... polski CHCE SIĘ ŻYĆ można śmiało postawić na równi obok takich filmów, jak RUST AND BONE, MOTYL I SKAFANDER, NIETYKALNI, W STRONĘ MORZA, czy MOJA LEWA STOPA. Tym razem nie mamy się czego wstydzić.
Moja ocena: 7/10 ( ale to solidne 7,5)

MÓJ BIEGUN



Nie powinnam była popełniać tego seansu. TVN powinno się wstydzić dając ludziom "takie coś". Ale TVN najwyraźniej uważa 70% polskiego społeczeństwa za debili. Stworzyć z naprawdę ciekawej historii takie gówno ?!!! Trzeba być geniuszem, albo skretyniałym imbecylem, albo każdym po kolei. Producenta powinni wychłostać w biały dzień na Placu Zamkowym gołą dupą skierowaną ku słońcu i posypywać solą rany. Jak można wybierać za reżysera kolesia, który jedyne co w swej karierze reżyserskiej nakręcił, albo przynajmniej to czym się chwali, to program telewizyjny o nauce jazdy. No ja pierdolę !!! To tak jakby człowieka, który w życiu wybudował szalet z desek na działce zatrudniono jako głównego konstruktora budowy 40-sto piętrowego, super nowoczesnego wieżowca. Brawo!!! TVN rulezz... nawet na plakacie Musiał wygląda jakby chciał połknąć ich logo i pewnie zaraz wyrzygać, bo takie niestrawne. Ale ok... kończę z hejterstwem.
Film po prostu jest słaby na maksa. 

Po krótce... rodzinę Meli spotyka nieszczęście. W czasie leniwego wypoczynku nad jeziorem topi się jeden z synów Państwa Mela. Za tę tragedię obwinia się główny bohater, czyli brat nieszczęśnika Janek. Cała ta historia mocno naznacza nie tylko chłopca, ale przede wszystkim ojca. Ten to przypadek wręcz beznadziejny. Obwinia wszystkich, przez lata nosi kołek osinowy w sercu, tryska jadem i skutecznie wzmaga nienawiść Janka wobec siebie odsuwając przy tym resztę rodziny. Chłopak po jednej z większych kłótni w trakcie ulewy trafia do trafostacji, w której zostaje silnie rażony prądem. 

Sama nie wiem o czym jest ten film. Wydawałoby się, że zamiarem twórców było przeniesienie walki Janka ze swoją niepełnosprawnością i uchwycenie momentu, w którym mimo wszelkich barier i przeciwności dźwiga się na niezwykły akt - podróży na biegun. Nadmienię jedynie, że w skutek zaniedbań szpitalnych, najprawdopodobniej, Jankowi została amputowana ręka i noga. Niestety film skupia się wyłącznie na walce rodzinnej, wyrzygiwaniu sobie bolesnych prawd i strzelaniu focha. Ojciec wypadł niemiłosiernie antypatycznie, a matka razi swoją inercją. Scenariusz jest żałośnie skonstruowany. Ukazuje bohaterów w negatywnym świetle, by nadać im odrobinę ciepła w ostatnich minutach filmu. Dialogi są koszmarne, a gra aktorska leży i robi pod siebie. Nawet Topa nie pomógł, bo co można zrobić z tak beznadziejnie skonstruowanym scenariuszem i postacią. Jak to mówią - z gówna bata nie ukręcisz. No i te zdjęcia.... paralityka! Widz "latającą" kamerą dostaje po oczach, jak lampą stroboskopową.
Generalnie nie polecam i raczej omijać proszę, bo razi prądem <tu sarkazm oczywiście>. Czemu ja to zrobiłam ? Bo najwyraźniej jestem głupia, krnąbrna i rad ludzi nie słucham, jak mówią, że nawet kijem nie ruszać ;-)
Moja ocena: 3/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))