Lukas Moodysson nie należy do moich ulubionych skandynawskich reżyserów. Zarówno wielokrotnie nagradzany FUCKING AMAL, czy MAMMOTH niekoniecznie przypadły mi do gustu. To filmy wprawdzie sprawnie zrealizowane, jednak brak w nich pewnego pierwiastka, który by mnie intrygował. Myślę, że tym pierwiastkiem jest umiejętność opowiadania, albo jej brak. Lukas porusza w swoich filmach ciekawe tematy, jednak ich sposób przekazywania kompletnie mnie nie przekonuje. Ten sam problem pojawił się przy okazji seansu z LILJA 4-EVER.
Tematów o dziewczynach z byłego bloku wschodniego, które podstępem zmuszono do prostytucji pojawiło się w kinie wiele. Tytułowa Lilja to produkt postkomunistycznych przemian, rodzinnych tragedii, traum i głupoty. Dziewczyna porzucona przez matkę, bez rodziny i wsparcia ląduje na ulicy. Omamiona wizją krainy szczęśliwości wyjeżdża do Szwecji, gdzie zmuszona zostaje do prostytucji.
Nie jest to wielce oryginalny dramat, choć solidne ma podstawy. Widok patologii i bezmyślności jest rażący. A bezradność wynikająca z braku perspektyw na lepszą przyszłość porusza i wzburza. Nie do końca sposób przekazu mi jednak odpowiada. Z jednej strony prezentowana tendencyjność, sztampa, z drugiej silenie się na proste (prostackie byłoby zbyt mocnym określeniem) alegorie.
Z pewnością nie jest to film, który utkwi mi w pamięci, choć poruszana tematyka aż się o to prosi. Zrzucam to jednak na karb zbyt dużej ilości obejrzanych filmów w podobnym klimacie. Niestety ten umknie mi w tłumie.
Moja ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))