Strony

środa, 11 listopada 2015

THE MAN FROM U.N.C.L.E [2015]




Dzięki bogu, że Guy Ritchie rozszedł się z Madonną. Powinna za to dostać procent z kolejnych filmów Ritchiego. Ich małżeństwo to była niepowetowana strata dla światowej kinematografii. Gnioty, jakie wspólnie stworzyli są nie do przełknięcia. Ale koniec końców skończyło się happy endem. Madonna robi z siebie podstarzałego cyrkowca, a Guy Ritchie z wielkim sukcesem powrócił na stare śmieci. Na marginesie powiem tylko, że seria przygód Holmesa z Robertem Downeyem Jr. nie przypadła mi do gustu.



Ritchie olał kolejne przygody Holmesa i wziął się za kino szpiegowskie. Kino łączące w sobie kryminał, komedię i film akcji. Wraca tym samym do źródeł. Historia, którą nam przedstawia to opowieść o dwóch szpiegach z CIA i KGB. Przenosimy się do lat 60-tych. Panowie muszą ocalić świat przed nazistami, którzy po upadku Hitlera planują wysadzić ziemię skonstruowaną przez siebie bombą atomową.



Guy Ritchie podobnie jak Quentin Tarantino czerpie pełnymi garściami z kina lat 60-tych, czy 70-tych. Realizacyjnie obraz, aż przesączony jest naleciałościami z kina tamtych lat. Fabularnie... Ritchie nie jest tak radykalny, jak Tarantino, ale podobnie jak on potrafi stworzyć świetny pastisz z kina gatunkowego.
KRYPTONIM U.N.C.L.E to kino szpiegowskie. Na szczęście nie jest to kolejna wersja przygód Agenta 007. Ritchie swych bohaterów ubrał w poczucie humoru, co okraszone genialnym montażem i świetną ścieżką dźwiękową tworzy kino wyśmienite. Nie ma mowy o nudzie. Pochłonęła mnie relacja dwóch agentów z przeciwstawnych agencji wywiadowczych. Ritchie nakręcił film, którym wraca do lat z PRZEKRĘTU, czy PORACHUNKÓW. I nie da się ukryć, że znajdziemy tu lekkość opowieści i humor, które tak nas ujęły w tamtych filmach.



Absolutnie polecam ten film. Genialna rozrywka. Bawiłam się przednio. Przygody agentów tak mnie wciągnęły, a ich urok osobisty i wzajemne relacje tak zafascynowały, że mam ochotę na więcej i liczę na to, że Ritchie ma w planach kolejną część. Bombowo oglądało się tercet Cavill - Hammer - Vikander. Panowie rewelacyjnie spisali się w akcyjniaku, co akurat dla Cavilla nie jest niczym obcym, pamiętamy go przecież z SUPERMANA, czy IMMORTALS Zaca Snydera, ale również z ZIMNE ŚWIATŁO DNIA. Ja jestem kupiona i autentycznie chętnie bym sobie ten film powtórzyła, co zdarza mi się niezwykle rzadko.
Moja ocena: 8/10

1 komentarz:

  1. Też odetchnęłam z ulgą, że to nie kolejna wersja Bonda. I też bawiłam się rewelacyjnie, cudowny film :D

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))