Kto by pomyślał, że ostatni film KURIER Hany Abu-Assada oceniłam tak słabo. Można powiedzieć, że to modelowy przykład nieudanej emigracji zarobkowej. Na szczęście to chwilowa słabość, a OMARem zdążył się zrehabilitować po stokroć.
Tłem tego filmu z pewnością jest miłość. I choć nie jestem fanką romansideł i mdłych melodramatów dla perfekcyjnych pań domu ten film mnie ujął. To zdecydowanie nie klasyczny romans i jeśli ktoś szuka tu uniesień serc, ochów i achów to może już przełączyć się na wenezuelskie "horrory". Film opowiada historię trójki przyjaciół. Młodych chłopaków, których życie podporządkowane jest okupacji izraelskiej. Muszą odnaleźć się w tym geopolitycznym bagnie i na swój własny sposób stawić mu czoło. Niestety młodzieńcza brawura nigdy nie jest dobrą kartą przetargową. Ich zabawa w partyzantkę kończy się płaczem i zgrzytaniem zębów. I gdzieś pomiędzy grą w podziemną wojenkę snuje się romans, tragiczny można rzec. W jednej pannie podkochuje się dwóch panów. Gra o uczucia toczy się na trzecim planie, jednak wywrze ona decydujący wpływ na ostateczne rozwiązanie.
Abu-Assad ukazuje nam konflikt palestyńsko-izraelski poprzez uczucie, które ostatecznie staje się zgubne dla bohaterów. Te podchody, konieczność omijania izraelskich kontroli, policji, ciągła nagonka i życie pod ostrzałem staje się życiem w czasie wojny. Absurdu tego konfliktu nigdy nie będę w stanie pojąć, tak jak decyzji tamtejszych rządów, czy bierności świata. Gdzieś jednak pomiędzy tymi absurdami toczy się normalne życie, lub/i jego namiastka. To co pozostaje to rozgoryczenie, beznadzieja i walka o każdy dzień. Dzień w którym dzisiaj jesteś zwykłym człowiekiem, jutro możesz stać się trupem lub co gorsza kolaborantem. Bohaterowie muszą zmierzyć się z własną słabością. Muszą nauczyć się i przejść przyspieszony kurs podejmowania życiowych decyzji. Decyzji, które zaważą na ich losie, jak i losie najbliższych. Nie są to najprostsze wyjścia. Wybór jaki stawia im izraelski wywiad to wybór między złem i mniejszym złem. Jakiejkolwiek decyzji by nie podjęli nigdy nie będzie ona ostateczna.
Nie jest to film, który wygrywa stosowanymi środkami technicznymi. Nie ma tu porywającej duszę muzyki i cudownie malowniczych zdjęć. Ten film stawia na fabułę i emocje. Historia jest mocna, dramatyczna i niesie ten film naprawdę wysoko. Poprzez ostre szczypce wyciąga z nas smutek, żal, rozgoryczenie, złość i współczucie. Emocji bowiem w filmie nie brakuje. A historia jest opowiedziana tak uniwersalnie, że każdy jest w stanie wejść w skórę filmowej postaci.
Polecam, choć Oscara 2014 film nie otrzymał, ale zasłużenie został nominowany. Na marginesie dodam, że zakończenie filmu jest najlepsze z możliwych, mocne, dosadne i bez tak nielubianych przeze mnie ckliwych happyendów.
Moja ocena: 8/10 (a nawet 8,5)
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))