Ana Lily Amirpour postanowiła ze swojego krótkometrażowego projektu, jakim była nowela O DZIEWCZYNIE, KTÓRA WRACA NOCĄ SAMA DO DOMU nakręcić pełnometrażową wersję. Mam co do tego obiekcje. Z jednej strony świetny pomysł, który zahacza o tematykę ostatniego filmu Jima Jarmuscha TYLKO KOCHANKOWIE PRZEŻYJĄ. Z drugiej zaś, odnotowuję brak pomysłu na rozbudowanie tej mocno minimalistycznej fabuły.
Gdybyśmy wyobrazili sobie bohaterkę szwedzkiego, klimatycznego horroru POZWÓL MI WEJŚĆ, jakieś naście lat później, najprawdopodobniej idealnie wpasowałaby się w postać bohaterki filmu Amirpour. Samotna, wyalienowana dziewczyna, która nocą szuka swych ofiar. Kiedy poznaje młodego Arasha wybudzają się w niej emocje, które lata temu wyparła.
DZIEWCZYNA, KTÓRA WRACA NOCĄ SAMA DO DOMU to przede wszystkim zabawa gatunkami filmowymi. Trochę tu romansu, trochę dramatu i odrobina horroru. Gdzieś między kadrami unosi się również duch westernu, czy komiksowe ujęcia filmowego, irańskiego Bad City. To właśnie zdjęcia i kadrowanie sprawiają, że obraz nabiera niezwykłej wręcz plastyczności. Nie bardzo pojmuję po co i na co konwencja czarno-biała, jestem jednak w stanie wybaczyć to wydumanie, ponieważ film jest wizualną perełką.
Sporym problemem tego obrazu jest jego monotonia. Nie oglądałam krótkometrażowego pierwowzoru, ale z pewnością długie ujęcia, znikoma ilość dialogów i ślamazarna momentami akcja w 20 minut jest łatwiej przyswajalna, niż w stu minutowym filmie. Można zachwycać się metafizyką, symboliką i alegoriami, jednak nic nie zmieni faktu, że film po prostu nuży i bez magicznego przycisku FastForward można by przyciąć solidnego komara.
Mimo wszystko, uważam ten film za bardzo oryginalną odskocznię od przeciętnych produkcji filmowych. Wbrew pozorom film ten w całości został nakręcony i wyprodukowany w USA. I jak na męczący minimalizm w dialogach i rozwleczone ujęcia jest on perełką w swoim gatunku.
Moja ocena: 6/10 [mocne 6,5]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))