Długo ociągałam się z tym filmem. Nawet za długo. Meksykański kandydat do Oscara okazał się mocnym wyznacznikiem w kinie dotykającym problemów szkolnych. I śmiało może stanąć na liście obok takich tytułów, jak estoński KLASS, francuski ENTRE LES MURS, czy duński HOLD OM MIG. I niezależnie od szerokości geograficznej, skutki znęcania się rówieśników na rówieśnikach zawsze są opłakane. Pytanie tylko, czy wynika to z młodzieńczej głupoty, czy z burzy hormonów, czy z nieokiełznanego jeszcze do końca zwierzęcego instynktu.
W meksykańskim obrazie szkoła to pole walki. Prawa dżungli obowiązują. Konkury w wyborze samca alfa, oznaczanie terenu, czy wzajemne obwąchiwanie się. Wszystko to ma jeden cel. Szkoła to stado. A w każdym stadzie jest przewodnik i jednostka słabsza, bardziej podatna na zastraszanie.
Główną bohaterką filmu jest Alejandra. Poznajemy ją w momencie przeprowadzki wraz z ojcem z jednego krańca kraju na drugi. Niewiele dowiadujemy się o jej przeszłości. Im jednak fabuła przesuwa się w czasie widzimy, jak ciepły związek jest między nimi. To bardzo przyjacielska relacja. Ojciec, mimo jej młodego wieku, daje wiele zrozumienia i jeszcze więcej przestrzeni. I może właśnie ta tolerancja skończyła się tragedią. Być może granica między byciem rodzicem, a przyjacielem nie powinna być przekraczana.
Alejandra mimo szybkiej aprobaty nowych kolegów staje się ofiarą prześladowań. Komórką rozesłane zostaje nagranie podczas którego dziewczyna uprawia seks ze swym klasowym kolegą. Nie trzeba ukrywać, że w społeczeństwie takie sceny mają jednego winowajcę. Kobieta zawsze staje się kurwą, a facet najczęściej poklepywany jest po ramieniu za swoją zajebistą męskość. Nie ukrywajmy, że my kobiety, też przykładamy rękę do takiego obrazu. I to chyba boli najbardziej. W czasach, w których nie ma żadnych świętości i przy obiedzie niedzielnym można siedzieć z gołym tyłkiem, nie robiąc na nikim wrażenia, wyalienowanie nastolatki z grupy za uprawianie seksu jest dziwne. Ale ten problem istnieje. Najwyraźniej nie jesteśmy jeszcze tak otwarci, jak myślimy.
A więc, wystrzał nastąpił, a konie ruszyły i tragedii nie ma końca. Alejandra staje się ofiarą, a społeczność klasowa jej oprawcami. Dziewczyna nie oponuje. Jest bierna. Co poniekąd może dziwić. Scena, w której decyduje się na wyjazd klasowy może irytować. Jaka bowiem ofiara wybiera się na wspólny wypad ze swymi predatorami ? Wydaje mi się jednak, że Alejandra uknuła plan, który w fazie końcowej stanie się przyczyną wielkiej tragedii jej ojca. Mnie osobiście bardziej irytuje to zachowanie, niż decyzja wyjazdu z rówieśnikami. Nieodpowiedzialność i brak rozsądku stał się motorem napędowym kolejnych dramatycznych zdarzeń. Nie mówiąc o braku opieki pedagogicznej. Nauczyciele, chyba zapomnieli, że w tym wieku młodzież powinna mieć wyznaczone kategoryczne zasady, których się pilnuje. Bohaterowie jednak są niczym sfora młodych psów wypuszczonych z klatki, nad którymi nie ma żadnego bata.
To bardzo intensywny obraz. Kamera jest nieruchoma. Jest biernym obserwatorem. Obiektywnie rejestruje zdarzenia zachodzące na planie. Ujęcia są bardzo długie, co może sprawiać niektórym problem. Ale uważam, że dzięki tej statyczności historia staje się bardziej realna. Niczym w filmie dokumentalnym. Stajemy się obserwatorami zdarzeń, na które nie mamy wpływu, a które intensywnie przeżywamy. Jednak to, co wyróżnia ten film od tytułów wymienionych na początku to zakończenie. Zakończenie okrutne, wyrachowane i z absolutnie zimną krwią. I pomysł z taką końcówką uważam za absolutnie rewelacyjny.
Moja ocena: 8/10 (tylko i wyłącznie za pewne niespójności w fabule)