Debiut reżyserski aktora, scenarzysty ukrywającego się pod pseudonimem Pif to hołd złożony postaciom historycznym, które podjęły walkę z mafią sycylijską, jak i zręczna komedia o chłopcu, którego notorycznie prześladował pech. A wszystko z powodu kobiety.
Odwiecznym problemem Arturo jest Flora. Dziewczyna, którą kocha od dzieciństwa i przez naście lat nie potrafi wyznać jej miłości. Arturo przenosi nas w przeszłość i w bardzo zabawny sposób ukazuje nam swoje perypetie miłosne. Chłopiec nie mogąc poradzić sobie z niespełnionym uczuciem znajduje ukojenie w mądrościach politycznych Giulio "Il Divo" Andreottiego, a jego życie ubarwia woja między mafią i władzami. Dzięki takiej mieszance, chłopak popełnia masę wpadek, które zamiast przybliżyć go do ukochanej Flory, skutecznie oddalają.
MAFIA ZABIJA TYLKO LATEM to zabawna historia o miłosnych podbojach oraz bolesna opowieść o wojnie, jaką wypowiedziała mafia władzom Włoch. Między soczystymi dialogami i humorystycznymi scenami, co rusz przeplata się śmierć. Śmierć bezsensowna, zadana przez kryminalistów ludziom prawym i na tyle odważnym, by dobrać się bossom mafijnym do tyłka. Mafiozi w oczach reżysera to przede wszystkim jednostki bezduszne, szukające krwawych rozwiązań. Reżyser w dość zabawny sposób obrazuje tezę mafii "jeśli masz problem zabij przyjaciela, a potem rozpraw się z wrogami". Mafia zabija z byle powodu, byle kogo, byle rozwiązać swój problem.
Nie jest to kino wielkich lotów. Zabawna komedia z głębokim dnem, którą dość łatwo się ogląda. Muszę przyznać, że był to przyjemny seans. Film równie temperamentny co natura Włochów, poruszający równie gorące tematy, co ich pogoda. Jeśli więc szukacie niezobowiązującej komedii, to polecam seans z tym filmem.
Moja ocena: 6/10 [mocne 6,5]