Natchnęło mnie na nowy film Christian Petzold 'a, którego
Jerichow bardzo mi się podobał. Liczyłam więc na powtórkę z rozrywki i o ile tragedii nie było, o tyle BARBARA wydała mi się lekko nużąca.
To opowieść trochę z naszego komunistycznego podwórka. Akcja bowiem toczy się w latach 80-tych. Młoda Pani doktor postanawia uciec do swego kochanka w Danii, pozostawiając za sobą znienawidzony system. Reżyser niestety niewiele nam mówi o przeszłości Barbary. Najwyraźniej musiała komuchom dopiec do żywego, skoro wziętą Panią doktor wysłali na zabitą dechami prowincję, ulokowali w psiej norze i inwigilowali co chwila. Kobieta zdruzgotana psychicznie przez system, wie jednak doskonale czego chce. Nie angażuje się emocjonalnie. Zdystansowana, unika ludzi i skutecznie odrzuca konkury swego kolegi z pracy. Jednak mesjanizm, który nosi w sercu okazuje się silniejszy, niż jej nienawiść do komuny i wszelkiej maść oficerów bezpieki.
Podobała mi się stylistyka BARBARY. Petzold ukazuje nam jej życie w sposób równie zimny i oschły, jak bohaterka. Jej świat jest pozbawiony uczuć. Niestety jej dotychczasowe życie usprawiedliwia jej brak emocji. Ten klimat jest wyczuwalny w filmie. Nie każdego pewnie uniesie. Większość oczekuje burz i słońca na ekranie. Jak nie happy endy to mega tragedia. W BARBARZE każda emocja jest wydzielana widzowi po kawałeczku.
Ciekawie są przedstawione postaci w filmie. Żadna z nich nie jest jednoznaczna i kategoryczna. Można znienawidzić oficerów bezpieki, jednak na przykładzie jednego z nich widzimy, że i oni noszą swój krzyż pański. A praca, której się podjęli, to po prostu praca. Ktoś ją wykonać musi, z czegoś żyć trzeba. Poprzez obraz oficera widzimy, że pochopne sądy są krzywdzące. Nie wszystko to, co na powierzchni, co łatwo dostępne, co widzimy gołym okiem i nie musimy się wysilać, jest ostatecznym uzasadnieniem, czyiś postępków. Człowiek jednak to zwierze pochopne i leniwe. Nie chce nam się szukać usprawiedliwień czyjegoś zachowania. Wgłębiać się, szukać, kwestionować. Łatwiej jest wydać opinię na podstawie zdawkowych informacji.
Lubię bohaterów niejednoznacznych i takich w tym filmie na szczęście nie brakuje.
Niestety sporym mankamentem jest monotonia. Brakuje mi poznania samej bohaterki. Jej przeszłości. Jest jakby wyrwana z kontekstu. Pojawia się równie szybko, co znika. Trudno się z nią utożsamić. Może jest to celowy zabieg reżysera. Jednak dla mnie stosowanie tego typu techniki jest bardziej mankamentem, niźli zaletą. Film również momentami nuży. Zdecydowanie nie jest to pamiętne ŻYCIE NA PODSŁUCHU, które mimo podobieństwa w tematyce, oglądało się z zapartym tchem.
Co niektórych może dziwić fakt, że BARBARA była niemieckim kandydatem na Oscara, ale skoro my wysłaliśmy za Ocean takie cudo, jak 80 MILIONÓW, to każdy inny film będzie murowaną rewelacją. Trudno polecić ten film.. ale jeśli znajdą się odważni to z pewnością nie ucierpią :-)
Moja ocena: 6/10
Miałem smaka na ten film od jakiegoś czasu, ale nie udało mi się go jakoś obejrzeć. Czuje się zachęcony do seansu, nawet mimo dosyć przeciętnej oceny:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSpróbuj. Może tobie się bardziej spodoba. Generalnie to nie jest zły film, ale... czegoś brakuje :-)
Usuń