Nie bardzo lubię pisać o filmidłach, które generalnie nieźle się ogląda i to by była jedyna wartość, którą z seansu wynosimy. Popatrzymy, pośmiejemy się, otrzemy łzę, zapomnimy. Do tego typu filmów zaliczam serię RED.
To nie są złe filmy i naprawdę dobrze mi się je ogląda. Poczynania podstarzałych, emerytowanych agentów są urocze i mega zabawne. Ta konwencja utrzymana jest również w części drugiej. I dobrze. To dzięki podkręceniu postaci i nadaniu im młodzieńczej werwy w te pomarszczone znakiem czasu ciała sprawiło, że całkowicie się poddałam. I choć obie części trącą tandeciarskim przesłaniem o wyższości dobra nad złem. Roztkliwiają się nad urokami dojrzałej miłości. To nie ważne. Lekki ton, masa humoru i rewelacyjne postaci wystarczą by odnieść sukces.
Tak właściwie, dla mnie, RED mógłby ograniczyć się do postaci Marvin'a. Ta niesamowita postać rozbawia mnie do łez. A w wykonaniu Malkovich'a to czysty majstersztyk. Bez niego ten filmy byłby mdły i przesłodzony do granic możliwości.
Sporym mankamentem dla mnie jest czas trwania. Nigdy nie byłam zwolenniczką filmowych maratonów, nawet jak to dobre filmy. W tym przypadku, obraz śmiało można by skrócić o 20 minut bez szkody dla fabuły. Akcja również mnie nie szczególnie porwała. Do lepszych mogłabym zaliczyć pościg w Paryżu.
Trudno się jednak oprzeć takiej obsadzie. Hopkins, Zeta-Jones plus tradycyjna obsada z poprzedniej części. Jeśli dodamy do tego bardzo zabawne dialogi wszystkie negatywy zostają w cieniu naprawdę niezłej rozrywki.
Moja ocena: 6/10
Właśnie jestem po seansie i zgadzam się, że postać grana przez Malkovicha wymiata - ale głównie dzięki aktorowi. Druga część jednak mniej mi się podoba niż pierwsza. Po jedynce miałam większe oczekiwania względem dwójki. Moja ulubiona scena to kiedy Han i Helen Mirren uciekają "tym niedorzecznym czymś" i ona zaczyna strzelać:D
OdpowiedzUsuńTo prawda, mnie też pierwsza część bardziej podoba ! :-)
Usuń