Nawet miałam spore oczekiwania co do tego filmu. Pamiętam, że dwie poprzednie części mocno mnie ubawiły. Tym razem bohaterowie nieco skapcieli, a producenci poszli na łatwiznę w pomysłach na zamknięcie serii. Choć i tak dobrze, że nikt nie wpadł na genialny pomysł z uśmiercaniem bohaterów.
Nowe dzieło Todd Phillips 'a nie odstaje znacznie od poprzednich części. Dalej mamy tych samych bohaterów, którzy wpadają w opresję, że tak powiem, nie chcący. A w wychodzeniu z niej spotyka ich mnóstwo mniej lub bardziej absurdalnych przygód. W trzeciej części odnoszę jednak wrażenie, że tego absurdu jest zdecydowanie mniej, niż w poprzednich częściach. Zamiast tego obdarowano widzów zbędnym moralizatorstwem o przyjaźni i konieczności dorośnięcia do poważnych decyzji. Na co to komu ? Nie wiem. Dla mnie obniżyło to mocno jakość komedii i niestety znacząco zwolniło tempo. A pamiętamy, że chłopaki potrafią zrobić raban w mieście i przejść przez nie niczym tornado siejąc zniszczenie. W trzeciej części tornado zostało zastąpione średnią burzą i to z małą ilością piorunów :-)
Jest jednak kilka scen, które rozwalają. A motyw z żyrafą pozostanie i tak moim ulubionym. W tej części guru sytuacji to mój ulubiony charakter grany przez Zach Galifianakis 'a. Nadal jest postrzelony. Nadal nieokiełznany i nadal pełen dziecinnego uroku, który rozkłada każdego na łopatki. I to na niego najprzyjemniej się w filmie patrzy i jego dialogi są najzabawniejsze. I to właśnie Galiafianakis wiedzie prym wśród plejady aktorów. Cała reszta niestety odchodzi w odstawkę.
Poza tym, film jest zdecydowanie wymuszony. Można to odczuć w rozwoju fabuły, dialogach, postawach bohaterów, jak i samym rozwiązaniu akcji. Z tego punktu widzenia, ta część o szalonych chłopakach wydaje się być niepotrzebną. Najfajniejszy bowiem w poprzednich częściach był właśnie ten brak dorosłości i hamulców, którymi dojrzali ludzie kierują się na co dzień. Pełen spontan naznaczał akcję, pełne szaleństwo i nieprzewidywalność bohaterów nadawała charakterystycznego humoru. Niestety pomysł z wydorośleniem bohaterów uznaję za chybiony. Philips odebrał zadziora, który napędzał machinę w całej serii. To już nie wataha, to stadko tatusiowatych piesków.
I jeśli mieliby w ten deseń kręcić kolejne części THE HANGOVER (btw.co za kretyńskie polskie tłumaczenie tego tytułu), to ja się cieszę, że to już koniec.
Moja ocena: 5/10
Osobiście uważam, że motyw z wydorośleniem bohaterów był bardzo dobrym pomysłem na ukazanie widzom tzw. początku końca. Myślę, że ta część to bardzo udana produkcja, jak można przeczytać na moim blogu, gdzie również zrecenzowałam ten film.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam. :)