Wiele widziałam filmów południowo-koreańskich, ale dramatu sądowego sobie nie przypominam. Ciekawa forma połączona z iście orientalnym klimatem dodaje specyficznego klimatu. Woo-seok Yang w swoim debiucie reżyserskim połączył dwie kwestie. Jego film stał się próbą rozliczenia z niechlubnym okresem prześladowań studentów w Korei, a na dokładkę zaserwował nam azjatycki temperament w postaci energicznego i przedsiębiorczego bohatera.
Trzonem tej fabuły jest adwokat o imieniu Song. Persona non grata w towarzystwie prawników, który rezygnując z kariery sędziego postanawia dorobić się większej gotówki na nieruchomościach. Jego kariera nabiera kolorytu, gdy syn znajomej zostaje oskarżony o szerzenie komunistycznej propagandy, torturowany i osadzony w więzieniu. Po usilnych prośbach Song decyduje się na obronę chłopaka, a sam proces stanie się społecznym wezwaniem do przestrzegania wolności słowa i przekonań.
Nie jest to może wielce fascynująca historia, a fani kina azjatyckiego przyzwyczajeni do ostrych bójek i akcji spod brzytwy mogą czuć się zawiedzeni. Nie zmienia to jednak faktu, że obraz poprowadzony jest bardzo sprawnie i nie ma mowy o nudzie. Wiele wątków jest naprawdę zabawnych, a i sama postać głównego bohatera niejednokrotnie potrafi rozśmieszyć, zwłaszcza podczas płomiennych przemów okraszonych iście azjatyckim temperamentem. Tutaj należy nadmienić, że aktor wcielający się w postać Songa, znany fanom kina z filmów ZAGADKA ZBRODNI, PRAGNIENIE, czy z trylogii Chan-wook Parka o zemście, Kang-ho Song stworzył niesamowicie wyrazistą i dynamiczną kreację.
Polecam ten film fanom kina azjatyckiego. W moim przypadku jest to absolutna ciekawostka. Dramat sądowy w koreańskim wydaniu okazał się przyjemną rozrywką.
Moja ocena: 6/10 [mocne 6,5]