Po ostatnim wysypie bałkańskich filmów stwierdzam, że z naszą kinematografią jest naprawdę źle :-)
Rumuńska czarna komedia, w której bohaterowie oderwani od komunistycznej przeszłości próbują odnaleźć się w świecie współczesnym. Historia opowiada perypetie dwójki bohaterów - Rumuna, który szuka sprzedanej do burdelu w Kosowie córki i Serba, który jedzie do Rumunii odebrać ciało zmarłego w wypadku syna. Film jest tak kolorowy, jak kolorowe jest społeczeństwo bałkańskie.
Upadek komunizmu może przyniósł plony w postaci wolności, ale postawy ludzkie niewiele się zmieniły. Ludzie dalej są cyniczni i źli. Wszystko wokół nastawione na wyzysk. Mimo wymieszania kultur, religii i języków, autor jednoznacznie stwierdza, że nie ma życia ponad podziałami. Cynicznie podchodzi do tytułowego cytatu z biblii. Nie każde poświęcenie przynosi korzyści. Czasami warto pogodzić się z życiem takim jakim jest, niż wiecznie z nim walczyć i płynąć pod prąd. Nie każde ziarno może przynieść obfity plon.
Film jest pięknie nakręcony. Piękna muzyka i cudowne zdjęcia. Całość utrzymana na wysokim poziomie. Widać, że autor miał wizję i udało mu się świetnie ją przekazać. W polskich komediach, brakuje mi absurdów znanych z filmów Barei. Niekoniecznie zmiana czasów zmieniła podejście ludzi do życia . Absurdy były są i będą. Może tylko chodzą innymi ulicami. Problem w tym, że nasi twórcy nie wiedzą którymi. A szkoda. Inteligentny humor zawsze jest więcej wart niż slapstickowe wywalanie się na skórce od banana.
Moja ocena: 7/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))