Danis Tanovic skutecznie kontynuuje tematykę wojenną w swojej twórczości.
Tym razem snuje historię na kilka dni przed rozpoczęciem wojny w Hercegowinie. Jednak nie jest to opowieść czysto militarna. To nostaligiczny obyczaj, o tym, jak los czasami płata figle, a historia kołem się toczy.
Autor dość powoli pokazuje nam losy bohaterów rozrzuconych przez lata komunizmu, do momentu, kiedy wojna bałkańska zmusza ich do ponownej ucieczki. Uchwycił również transformacje ludzkich zachowań. Jak władza wyrządza krzywdę w psychice, jak dzisiejszy przyjaciel, staje się jutrzejszym wrogiem. Nie jest to, na szczęście, film utrzymany w nucie martyrologicznej. To raczej przyjemna opowieść o powrotach i próbie rozliczenia się z przeszłością. Bohaterowie są sympatyczni i bardzo słowiańscy. Krew w żyłach buzuje, a emocje raz na górze, raz na dole, jak na karuzeli.
Z pewnością na oklaski zasługuje rola Miki Manojlovic 'a. Ten aktor jest marką samą w sobie, więc niewiele trzeba na jego temat mówić. Jest świetny i jak zawsze, autentyczny.
Film nie jest łatwy w odbiorze. Reżyser dość powoli opowiada nam historię bohaterów, co może znudzić niejednego. Jednak filmów obyczajowych, bez dramatów i lania rzeki łez jest, jak na lekarstwo. I choć skróciłabym ten film o jakieś 30 minut, to mimo to, bardzo przyjemnie się go oglądało :-)
Moja ocena: 7/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))