Różnie u mnie bywa z filmami Wong Kar Waia. Nie zawsze treść jego filmów i sposób realizacji do mnie przemawia. Ostatni jego film WIELKI MISTRZ totalnie mnie zmasakrował. Kolejna historia o mistrzu Ip, tym razem absolutnie zbędna i mało wyszukana. Znalazłabym kilka pozycji, które mnie rozczarowały, ale też kilka które uważam za niezwykłe, np. POPIOŁY CZASU, czy SPRAGNIENI MIŁOŚCI. W przypadku UPADŁYCH ANIOŁÓW mam wiele wątpliwości, ale o tym za chwilę.
Historia, którą przedstawia nam Wong Kar Wai opowiada o czwórce bohaterów, wyrzutków, młodych niespełnionych. Bohaterowie przemierzają nocą zatłoczone ulice miasta w poszukiwaniu miłości, samorealizacji i celu. Zagubieni, zmarginalizowani, samotni. Ten zlepek scen z ich udziałem ma nas przybliżyć do chaosu, w którym bohaterowie na swój własny sposób próbują odnaleźć porządek.
UPADŁE ANIOŁY to przede wszystkim wizualny majstersztyk. Energiczne, wręcz teledyskowe ujęcia wypełnione muzyką przenoszą nas z miejsce na miejsce, a intensywność barw i szybkie kadrowanie zapiera dech w piersiach. Obraz poza efektownymi zdjęciami posiada też treść i to ona kompletnie do mnie nie przemawia. Wong Kar Wai posiada styl opowiadania, który nie zawsze jest dla mnie zachęcający. Przeciągane ujęcia, czasami kompletnie zbędne, chaotyczny scenariusz i miałkie dialogi wydają się być oderwane od warstwy wizualnej. I o ile tło audio-wizualne zachwyca, tak sama treść jest wydumana i kompletnie bez wyrazu.
Mimo wielu mankamentów polecam ten film. UPADŁE ANIOŁY zawiera w sobie mrok i piękno z ENTER THE VOID Gaspara Noe i buchającą energię z URODZONYCH MORDERCÓW Oliviera Stone'a. Gdyby tylko scenariusz nie był tak chaotyczny i poszatkowany film ten byłby arcydziełem.
Moja ocena: 5/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))