Od razu nadmienię, że nie oglądałam wersji z 1967 roku i nie będę się do niej odnosić. Nie wiem więc czy coś tracę, czy nie, ale to co zobaczyłam wystarcza mi na tyle, by dać sobie spokój z wersją wcześniejszą. Przynajmniej na jakiś czas.
Thomas Vinterberg, reżyser utalentowany, którego znamy głównie z takich genialnych filmów, jak: FESTEN, SUBMARINO, czy POLOWANIE obrał sobie zupełnie inny temat, niż te do których zdążył nas przyzwyczaić w swoich wcześniejszych filmach. Nie wiem, czy jest to próba oderwania się od ciężkich i przytłaczających problemów, czy eksportowy towar, który ma mu otworzyć drzwi za wielką wodą. W przeciwieństwie do jego kolegi po fachu, Nicolasa Winding Refna, zarobkowa emigracja wyszła mu nadzwyczaj dobrze. Czy jednak lepiej od rodzimy produkcji? Nie sądzę. Jeśli mam wybierać Vinterberga duńskiego, czy w koprodukcji angielsko-amerykańskiej, wolę go ze skandynawskich klimatów.
Z DALA OD ZGIEŁKU to melodramat kostiumowy osadzony w wiktoriańskiej Anglii, którą tak dobrze znamy z powieści Jane Austen, czy Emilie Bronte. Bathsheba Everden, młoda, niezależna, o buńczucznej naturze dziewczyna, osierocona, w spadku otrzymuje olbrzymi majątek. Bathsheba oprócz swej niezwykłej silnej woli i konsekwencji ma jednak poważny problem. Wybory sercowe nie należą do jej mocnej strony i odrzucając krok po kroku solidnych kandydatów na męża wpada w ramiona fałszywego fircyka.
Vinterberg nakręcił solidny melodramat, który z pewnością wzruszy niejedno damskie serce i podniesie znacznie ciśnienie. Emocjonalne rozedrganie, burza hormonów i niespełnionej miłości to filary, na których bazuje ta opowieść. Z jednej strony główna bohaterka może irytować swoim niezdecydowaniem, wygórowanymi oczekiwaniami i zbytnią pewnością siebie, z drugiej dostrzegamy w niej to co cechuje większość młodych, chęć przeżycia młodości pełną piersią, zanim ona całkowicie przeminie.
Od strony formalnej Z DALA OD ZGIEŁKU to wysokiej jakości kino. Piękne zdjęcia, urokliwe angielskie, wiejskie klimaty i cudowna muzyka Craiga Armstronga [MOULIN ROUGE, ELIZABETH, WIELKI GATSBY]. Bardzo dobrze wypadł również duet delikatnej Carey Mulligan z szorstkich Matthiasem Schoenaertsem. Drugi plan również nie zasypiał gruszek w popiele. Jednym słowem, jako antyfanka wszelkich romansideł i melodramatycznych pomp jestem tym filmem zauroczona. Może miał na to wpływ Vinterberg, a może po prostu moja miłość do wiktoriańskiej Anglii i angielskich wiejskich pejzaży.
Moja ocena: 7/10 [mocne 7,5]
Ooo bałam się, że będzie zbyt kiczowato, cieszę się z tak pozytywnej opinii, nie mogę się doczekać seansu :) Też uwielbiam takie urokliwe angielskie, wiejskie klimaty ;)
OdpowiedzUsuńSkuszę się :D Na pewno :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!