NASZA AMERYKA nie jest filmem wybitnym. Jest ckliwy, sentymentalny, bazujący na podstawowych ludzkich emocjach. Temu filmowi przytrafiło się jednak spore szczęście. Za kamerą stanął Jim Sheridan, autor takich filmów, jak: MOJA LEWA STOPA, W IMIĘ OJCA, czy BOKSER. Obawiam się, że większość ze średniej jakości reżyserów stworzyłaby z tej opowieści kluchę nie do przełknięcia. NASZA AMERYKA to świetny przykład filmu, jak z pozoru banalnej historii można wyłuskać solidny dramat. Dramat, który doceniło grono mędrców z Akademii, dzięki licznym nominacjom do Oscara.
Historia, którą stworzył Sheridan opowiada o irlandzkiej rodzinie, która po ciężkiej chorobie syna i jego śmierci postanawia wyruszyć z Kanady do Nowego Jorku w poszukiwaniu lepszego życia. Ta przeprowadzka jest również potraktowana potrzebą zmiany otoczenia. Śmierć syna wywarła bowiem ogromny wpływ zarówno na małżeństwo, jak i dwójkę ich pozostałych dzieci.
Film bazuje na emocjach. Historia jest prosta, wzruszająca i nie wymuszająca na nas głębszych przemyśleń. Obserwujemy zmagania bohaterów z trudną codziennością, biedą i traumą. Wciąż powracające wspomnienia syna z jednej strony dopingują rodzinę do zmiany, z drugiej stopują. Pogodzenie się z jego śmiercią dla wszystkich będzie dla nich nie lada wyzwania oraz ogromną próbą.
Wprawdzie NASZA AMERYKA to nie jest dzieło wyróżniające się, ani najlepsze w kinematografii Jima Sheridana, jednak jest na tyle sprawnie i interesująco opowiedziane, że nie ma mowy o nudzie, a nawet taki alergik na ckliwość, jak ja, potrafi być z seansu zadowolony. Poza tym sporo świeżości i wysokiej jakości do filmu wnieśli aktorzy. Bardzo dobre kreacje od Paddy Considine i Samanthy Morton, jak i od ich uroczych, filmowych dzieciaczków.
Moja ocena: 7/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))