Wydawałoby się, że skoro jestem kobietą, to SUFRAŻYSTKA powinna być numerem jeden w mojej filmotece. Walka o prawa kobiet z pewnością nikomu nie jest obojętna. Żyjemy w czasach, w których nie trzeba już nikomu tłumaczyć, że jako homo sapiens, niezależnie od rasy, koloru włosów i płci mamy te same prawa. Sarah Gavron filmem SUFRAŻYSTKA przypomina nam te nieodległe czasy, w których nie każdy miał świadomość równości człowieka wobec wszystkich. Paradoksalnie film porusza bardzo ważny temat, a mimo to jest tak mdły i nijaki, że ból mnie przeszywa na samą myśl.
Wartością dodaną tego filmu będzie świadomość, że jeszcze nie tak dawno kobiety nie miały możliwości oddania głosu w demokratycznych wyborach. Prawa kobiet do dziś w wielu miejscach na świecie nie są przestrzegane i z pewnością wielu z nas ma tą świadomość. To jeden z tych filmów, który uświadamia nam w jak bardzo męskim świecie żyjemy. I mimo upływu lat i wieków nadal bardzo wiele jest w tej kwestii do zrobienia.
Film SUFRAŻYSTKA opowiada o angielskich kobietach, pracujących w nieludzkich warunkach, które podjęły walkę o prawo do głosowania. Kluczową postacią w tych wydarzeniach była żyjąca w tamtych czasach przewodniczka duchowa i założycielka ruchu Sufrażystek Emmeline Pankhurst.
SUFRAŻYSTKI poruszają bardzo ważny temat. Przypominają nam, że jeszcze nie tak dawno prawa kobiet były ograniczone. Nie uważam, że powinnyśmy z tego powodu osiadać na laurach, w kwestii równości praw jest jeszcze wiele do zrobienia. Jest jeszcze wiele miejsc na świecie, w których kobieta jest postrzegana przez pryzmat macicy.
Sam film mnie jednak nie zachwycił. Rola Meryl Streep ograniczała się wyłącznie do dwóch z scen i dlatego oszukiwaniem widza jest jej wizerunek na plakacie. Streep nie gra głównej roli, a nawet drugoplanowej. Prym wiedzie plejada brytyjskich aktorów.... Bonham Carter, Natalie Press, Carey Mulligan, Ben Whishaw, czy Brendan Gleeson. Film naszpikowany jest dobrymi nazwiskami i to one stanowią o jakości filmu. Fabuła nie przeszła mi ciarkami po kręgosłupie, momentami raziła wręcz dłużyzną i stagnacją. Sarah Gavron w mojej ocenie nie potrafi zaczarować widza na tyle, by nie zauważał stereotypowych technik budowania dramatyzmu i wzbudzania emocji bazujących na podstawowych zachowaniach. Krótko mówiąc... SUFRAŻYSTKI wymęczyły mnie niemiłosiernie, choć wielu osobom film ten się podobał.
Moja ocena: 4/10 [w tym +1 za bardzo dobre kreacje aktorskie]
Film, który z pewnością obejrzę w wolny wieczór.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/