Ciężko nakręcić film o tematyce lesbijskiej na tyle dobry, by mógł przebić się przez ŻYCIE ADELI. Poprzeczka została wywindowana zarówno pod kątem psychologicznym, jak i erotycznym. Todd Haynes nie jest złym reżyserem. Miał w swym dorobku kilka ciekawych i dobrych filmów. Nie jestem jego wielką fanką i może dlatego CAROL na tle ŻYCIA ADELI wydał mi się przeciętny. Haynes postawił na stronę psychologiczną, na dramat i nie wdał się w ostre sceny seksualne. Jednak nie tylko ich brak sprawia, że film nie spełnił moich oczekiwań. Zabiła mnie przeciętność i schematyczność, która utopiła CAROL w morzu filmów o podobnej tematyce.
Historia opowiada o młodej, ubogiej dziewczynie, która poznała i zakochała się w dużo starszej od siebie, zamożnej kobiecie, Carol. Przenosimy się więc do połowy XIX wieku, czyli czasów, w których do homoseksualizmu nie podchodzono tak liberalnie, jak w dzisiejszych czasach. Obie Panie wprawdzie nie ukrywały przed sobą swoich skłonności, ale też obawiały się społecznego ostracyzmu.
Haynes rysuje nam w CAROL dramat, który nie skupia się wyłącznie na skazanej na porażkę miłości. Tytułowa bohaterka musi wybrać między swym uczuciem wobec młodszej kobiety, a życiem układnej matki i żony. To film głównie o wyborach. Kobieta bowiem staje przed podjęciem trudnych, życiowych decyzji. Decyzji, które mimo upływu lat i dzisiaj spotkałby się z negatywnym oddźwiękiem.
Nie jestem jednak zachwycona CAROL. Piękna scenografia, charakteryzacja, a pod spodem dość przeciętna opowieść. Nie porwała mnie zupełnie. Ot, historia dwóch panien, ich rozterek, obaw skontrastowanych na tle szalejącego uczucia. Obyło się bez kontrowersji, a sam film jest układny, grzeczny i potulny. Jeśli więc ktoś liczy na ŻYCIE ADELI bis, to się solidnie przeliczy. Nie zachwycają również kreacje aktorskie. Cate Blanchett jak zwykle błyszczy, ale nie jest to jej rola życia. Również Rooney Mara pozostaje przy swym delikatnym, dziewczęcym, trochę manierycznym aktorstwie. Swoją drogą, czekam na ekranizację filmu o Audrey Hepburn z nią w roli głównej, bo jest do niej w tej charakteryzacji łudząco podobna. Jakby nie patrzeć, CAROL nie pozostanie w mojej pamięci na dłużej i z pewnością nie wbije się w panteon filmów o homoseksualnej tematyce.
Moja ocena: 5/10
Życie Adeli było akurat mega słabe, jedyne czym się wyróżnił to to, że był jednym z pierwszych filmów o lesbijkach, który pokazywał dość szczegółowo sceny miłosne i nie był jednocześnie filmem klasy B :D
OdpowiedzUsuń