Ben Affleck udowodnił, że daleko mu do chłoptasia, który obmacywał wielkie dupsko J.Lo. To bardzo przemyślany, w każdym calu dopracowany i świetnie zrealizowany thriller szpiegowski oparty na faktach.
Affleck pokusił się, wraz z Clooney'em, o ekranizację tajnej operacji CIA, mającej na celu wyswobodzenie pracowników amerykańskiej ambasady w Iranie. Po przejęcieu przez Irańczyków ambasady, byli oni zmuszeni do ukrywania się u kanadyjskiego ambasadora, żeby uniknąć publicznego linczu. Cały smaczek operacji polegał na sfingowanym projekcie kręcenia filmu sci-fi o tytule Argo, którego akcja miałaby się dziać właśnie w Teheranie.
Co mnie uderzyło od samego początku, to wzorce które zaciągnął Affleck do swojego filmu pod kątem montażu, zdjęć i prowadzenia kamery. To najlepsze wzorce z filmów lat 70-tych i 80-tych. Oglądając film trudno było wyzbyć się wrażenia, że to nie jest film z tamtej epoki. Autentyczność miejsc i scenografii jest niesamowita. Tego właśnie brakowało mi w polskim YUMA.
Fabuła była prowadzona bardzo zgrabnie. Emocje były systematycznie potęgowane. A sceny akcji, zwłaszcza finalne sceny ucieczki, niesamowicie emocjonujące. Oczywiście nie zabrakło typowego dla filmów epoki Zimnej Wojny, amerykańskiego patriotyzmu i patetyczności. Ale w tak dobrze dobranym kroju, wszystkie braki są skutecznie zamaskowane.
Oczywiście Affleck sprawdził się nie tylko jako reżyser, ale i aktor. Choć osobiście wolę go oglądać po drugiej stronie kamery. Najbardziej jednak spodobał mi się duet Goodman - Arkin. Dwaj starsi panowie z Hollywood, którzy swoim cynizmem inteligentnie wyśmiali wszystkich pseudo artystów od aktorów, po scenarzystów i producentów, na reżyserach kończąc. Nie wiem, czy to Affleck, Terrio, czy Clooney, ale ktoś ma niezły dystans do źródełka z którego czerpie krociowe przecież zyski.
Jakby nie patrzeć, to rzetelnie, naprawdę dobrze nakręcony film. Trudno się tutaj do czegokolwiek przypiąć, a i rewelacji też nie za wiele. To dobrze zrealizowany film akcji, mocno osadzony w czasach w których się ona toczy. Jeden z niewielu przykładów, że amerykańskie kino akcji, może jeszcze czymś zadziwić widza, a przynajmniej wzbudzić w nim masę emocji.
Moja ocena: 7/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))