Ta komedia to jedno wielkie cameo. Aktorzy, którzy grają aktorów, którzy nalewają się ze swoich ról i obnażają własne ludzkie słabości. Z jednej strony samokrytyka jest cechą wielce pożądaną, a już w ogóle umiejętność robienia wała z samego siebie. Jednak wszystko wymaga samokontroli. W tym przypadku głupota przerasta głupotę bohaterów, którzy grają aktorów, którymi są. Więc ja już nie wiem, czy mam ich traktować jak idiotów ? Czy stworzyli komedię dla idiotów ? Czy idioci uważają, że świat stworzony został przez idiotów i ci właśnie idioci to stuprocentowi mieszkańcy planety, którą zwie się Ziemią ? I bądź mądry i pisz wierszem ...
Tiaa.... z pewnością wielbiciele filmu zarzucą mi stronniczość i ograniczenie umysłowe, że niby powinnam rozwinąć swoje horyzonty i otworzyć się i nie szufladkować. Cóż... najwyraźniej jestem i za stara na zmiany i za głupia na rozwijanie horyzontów, a otwierać to ja mogę kolejne puchy piwa przy wkładaniu kolejnej pary gaci do szuflady (a propos szufladkowania).
Jedyne dobre momenty w filmie, to beka z Cera'y i Tatum'a, glutenu i odchudzania. Czyżby Rogen stwierdził, że jego tajemnicza metamorfoza sprzed paru lat była niczym innym, niż sprzedaniem swojej dupy i pozazdroszczenie Hillowi poważniejszych ról typu MONEYBALL ? W każdym bądź razie i jeden i drugi wrócili do normalnej wagi ciężkiej i niech już nie kombinują, bo talent z ilością tłuszczu w tłuszczu nie idzie w parze. No i ostatnia scena zamykająca a'la Bollywood z New Kids'ami. Całą resztę mogliby wystrzelić w kosmos wraz z kolejną misją kolejnego Voyager'a.
Jakby to podsumować, hmmm.... ? Ta komedia niczym się nie różni od masy innych komedii, w których punktem przewodnim są żarty o dymaniu, narkotykach, pierdzeniu i wypróżnianiu. Nawet sceny z tzw.odlotami męczą. Poza tym czas trwania filmu... sory ale dwie godziny bełkotu o czasie apokalipsy z potworami z Diablo po prostu drażnią. Ile można oglądać durnych chłopaków, którzy robią z siebie jeszcze większych wioskowych jełopów.
Wydaje mi się, że chłopaki zrobili film dla siebie. Może o sobie... ale o wiele fajniej byłoby być na planie, niż oglądać ten wypłosz w TV. Ubaw musieli mieć nieziemski, a i obawiam się że chwilowy zastój w dostawie zielska, był kręceniem tego filmu spowodowany.
Jakby nie patrzeć, tak jak już wspomniałam na fejsie, to kolejna amerykańska komedia dla amerykańskich kretynów o amerykańskich kretynach. Nawet Kanadyjczyk w tym filmie wypada nad wyraz dojrzale :-)
Strata czasu.
Moja ocena: 3/10 (za dwie sceny, obsadę i niezły soundtrack)
Bardzo ostro, ale im bardziej się zagłębiałam w Twoją recenzję, tym bardziej się przekonywałam, że to nie dla mnie. Gwóźdź do trumny: "żarty o dymaniu, narkotykach, pierdzeniu i wypróżnianiu" -> I HATE IT!
OdpowiedzUsuńDzięki za ostrzeżenie, zdecydowanie wybiorę coś innego w kinie :)
i słusznie - szkoda kasy :-)
Usuń