Nigdy nie byłam wielbicielką serii SZYBCY I WŚCIEKLI. Skoro jednak widziałam pięć części, stwierdziłam, że nic się nie stanie, jak przysiądę do kolejnej. Wprawdzie nic się nie stało, ale wymęczyłam się przy tym koszmarnie.
Szóstka to kontynuacja części poprzedniej. Pojawia się jeszcze bardziej szybki Diesel i jeszcze bardziej wściekły The Rock, a i Roudriguez cudownie zmartwychwstaje. I w sumie cała ta nieskomplikowana historyjka krąży wokół tej właśnie Pani. "Brygada RR" zawiera cichą umowę z agentami, że w zamian za uniewinnienie ocalą świat przed złoczyńcą z Londynu. A w bonusie wybawią piękną Roudriguez, która pod wpływem wypadku doznała amnezji i omyłkowo znalazła się po złej stronie mocy.
Producenci przenoszą nas ze słonecznego Rio do Londynu i Hiszpanii, więc lokacje raczej ... takie se. Nawet fury łba nie urywają, a przecież jest to jeden z głównych powodów, dla których oglądam te filmy. Można jeszcze przełknąć sceny walki i pościgów, które praw fizyki się nie imają. Ale już profesjonalnej zawodniczki MMA (Gina Carano) rozkładanej na łopatki przez średniej klasy aktorkę przełknąć nie mogłam (mogli wymyśleć bardziej złożone metody jej nokałtowania). A już o pomstę do nieba wołają dialogi i właśnie aktorstwo.
Cały scenariusz nie jest zbytnio wyszukany. Konstrukcja akcji jest raczej schematyczna. A i fabuła prosta jak budowa cepa. Mnie natomiast najbardziej rozdrażniły dialogi. Gdyby aktorzy milczeli, ten filmy byłby arcydziełem w porównaniu z tym, co wylewało się z ich ust. Prostackie wypluwanie z siebie wyrazów składanych w zdania proste. Już dzieci w przedszkolu mają bardziej rozbudowaną frazę. Ale cóż się dziwić, jeśli za tym dziełem stoi twórca równie genialnego scenariusza do równie genialnego filmu, jakim jest Wanted: Scigani. M-A-S-A-K-R-A.
Wszystko byłoby jeszcze znośnie, gdyby nie aktorzy, którzy z beznamiętną miną grabarza, melodeklamowali owe dramatyczne w formie sformułowania. Diesel miał minę srającego kota na pustyni, The Rock marszczył się permanentnie jakby oblazła go zgraja owsików, a Rodriguez strzelała takiego focha, jakby od tygodnia na plan nie przynosili jej ulubionej paki dozena donatów... Nawet mój ulubiony Sung Kang w swoim miłosnym uniesieniu do swej partnerki wypadł, niczym rura wodociągowa, sztywna zardzewiała i totalnie niezauważalna. K-O-SZ-M-A-R.
Cały scenariusz nie jest zbytnio wyszukany. Konstrukcja akcji jest raczej schematyczna. A i fabuła prosta jak budowa cepa. Mnie natomiast najbardziej rozdrażniły dialogi. Gdyby aktorzy milczeli, ten filmy byłby arcydziełem w porównaniu z tym, co wylewało się z ich ust. Prostackie wypluwanie z siebie wyrazów składanych w zdania proste. Już dzieci w przedszkolu mają bardziej rozbudowaną frazę. Ale cóż się dziwić, jeśli za tym dziełem stoi twórca równie genialnego scenariusza do równie genialnego filmu, jakim jest Wanted: Scigani. M-A-S-A-K-R-A.
Wszystko byłoby jeszcze znośnie, gdyby nie aktorzy, którzy z beznamiętną miną grabarza, melodeklamowali owe dramatyczne w formie sformułowania. Diesel miał minę srającego kota na pustyni, The Rock marszczył się permanentnie jakby oblazła go zgraja owsików, a Rodriguez strzelała takiego focha, jakby od tygodnia na plan nie przynosili jej ulubionej paki dozena donatów... Nawet mój ulubiony Sung Kang w swoim miłosnym uniesieniu do swej partnerki wypadł, niczym rura wodociągowa, sztywna zardzewiała i totalnie niezauważalna. K-O-SZ-M-A-R.
Nie zostawię na tym filmie suchej nitki, bo jest słaby. Kilka zabawnych tekstów, jeden fajny pościg i godzina czterdzieści pięć minut ziewania. Tanx no tanx... ale nie przechodzi mi nic innego przez gardło, niż stwierdzenie, że jest to fajny, kolorowy, pimp maj rajdowy śmieć.
Jedyna scena, która rozbawiła mnie do łez to scena z angolem podczas aukcji... cóż facet powiedział, to co myśli większość, ale poprzez wpuszczenie masy stereotypów do filmu, autorzy skutecznie wszystko później popsuli. Oczywiście amerykanie to wspaniali umięśnieni herosi, a europejczycy, to jak nie tłuści i obleśni, to tępi lub... paskudni. Choć na temat tej ostatniej kategorii można by dyskutować. No a motyw miłosny, w którym to Diesel kopsnął swoją laskę, bo mu się przez przypadek stara miłość nawinęła ? ... słabo, słabo, aż gnie mnie w trzewiach. I te dwie Panie na koniec ciurkające do siebie ?? - no widać, że za scenariuszem stał facet, bo to czysta projekcja marzeń sennych. Drogi Panie reżyserze Lin, niech Panu w końcu ktoś uświadomi, że zdradzona kobieta jest mściwa i złośliwa i zła. A te Pana ciuciu ruciu jest tak nierealne, że ze śmiechu płakałam po kątach na samą myśl o tej pięknej ... bajce.
A jakiż to żal mnie ogarnął, gdy zobaczyłam mojego MISIACZKA Kim Kold 'a i jednego z lepszych duńskich aktorów Thure Lindhardt 'a w tak masakrycznych rolach, w których żaden z nich nie wypowiada więcej niż dwa zdania. Poczułam się, jakby ktoś klasycznie strzelił mi prosto w przełyk. Zatkało mnie na amen.
Jedyna scena, która rozbawiła mnie do łez to scena z angolem podczas aukcji... cóż facet powiedział, to co myśli większość, ale poprzez wpuszczenie masy stereotypów do filmu, autorzy skutecznie wszystko później popsuli. Oczywiście amerykanie to wspaniali umięśnieni herosi, a europejczycy, to jak nie tłuści i obleśni, to tępi lub... paskudni. Choć na temat tej ostatniej kategorii można by dyskutować. No a motyw miłosny, w którym to Diesel kopsnął swoją laskę, bo mu się przez przypadek stara miłość nawinęła ? ... słabo, słabo, aż gnie mnie w trzewiach. I te dwie Panie na koniec ciurkające do siebie ?? - no widać, że za scenariuszem stał facet, bo to czysta projekcja marzeń sennych. Drogi Panie reżyserze Lin, niech Panu w końcu ktoś uświadomi, że zdradzona kobieta jest mściwa i złośliwa i zła. A te Pana ciuciu ruciu jest tak nierealne, że ze śmiechu płakałam po kątach na samą myśl o tej pięknej ... bajce.
Mam ochotę powiedzieć Panu rezyserowi Justin Lin, żeby się poszedł okopać stosem granatników, jeśli chce dalej kręcić takie gnioty. Jednak mile zaskoczył mnie w końcówce... no i znowuż będę musiała oglądać kolejną część... i znowuż pewnie będę klęła w niebiosy ... ale jak tu odpuścić nawalankę ze Statham'em w pięknej, wypasionej furze, mam nadzieję, no jak ? ;-)
Moja ocena: 3/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))