Nie będę ukrywała, że trochę obawiałam się tego seansu. Nie pałam miłością do TORQUE, czy serii THE FAST AND THE FURIOUS, a na myśl o jego ostatniej odsłonie dostaje wściekłej czkawki. Ale cóż... jak to mówią serce nie sługa, a że od lat jestem wielką fanką gier wyścigowych i tłukę serie NFS, GT, WRC, czy DIRTy, więc filmu też nie mogłam sobie odpuścić. I jak się okazało, nie tak diabeł straszny, jak go malują. Kolejną zachętą okazała się postać reżysera. Scott Waugh ogromnie mnie zaskoczył swoim akcyjniakiem AKT ODWAGI. Świetnie zrealizowane sceny walki, jak i zatrudnienie naturszczyków wywołało piorunujące wrażenie, a całość przypominała gry FPS.
NEED FOR SPEED absolutnie nie zaskakuje fabułą, bo i nie oto w tego typu filmach chodzi. Klasyczny konflikt dwóch zagorzałych przeciwników z wyścigowego podwórka, kryminalny wątek i motyw pomsty krzywd wyrządzonych przyjaciołom. Tak w skrócie można opisać fabułę. A w szczególe - gdy główny bohater wychodzi z więzienia postanawia chwycić byka za rogi, życie postawić na jedną szalę i wyrównać rachunki z odwiecznym konkurentem. Proste jak budowa przysłowiowego cepa, a jednak tak wykalkulowana prostota została rozbudowana o esencję serii NEED FOR SPEED oraz klasycznych filmów tego gatunku, jak WYŚCIG ARMATNIEJ KULI z 1981, BULITT z 1968, KONWÓJ z 1978, POJEDYNEK NA SZOSIE z 1971, czy MISTRZ KIEROWNICY UCIEKA z 1977r.
I tak możemy spodziewać się pościgów, czy to w muscle car'ach, czy mega szybkich autach seryjnych po torze, ulicach miast, czy ucieczki przed policyjnymi patrolami. Mówiąc krótko każdy tu odnajdzie odrobinę z NFS Carbon, ProStreet, Most Wanted, Undercover, czy Pursuit. Zwrócono w filmie uwagę na takie detale, jak dźwięk silników, ujęcia z punktu widzenia prowadzącego, udało się również genialnie uchwycić szybkość. Wersja filmowa NEED FOR SPEED to przede wszystkich różnorodność, wysoka jakość wizualna i całkiem dobrze trzymająca się logiki fabuła. Jedno do czego mogę się przyczepić to ścieżka dźwiękowa. Nie ukrywam, że seria gier NFS to jedna z najlepszych ścieżek dźwiękowych w grach do tej pory. Do dziś w archiwach poukrywane mam genialne kawałki, które przy prędkości i ryku silników powodują, że endorfiny buzują jak gejzer. Niestety wersja filmowa jest tej zajebistości kompletnie pozbawiona, a niestety bez muzy NFS to już nie jest prawdziwy NFS.
Seans uważam za naprawdę fajną rozrywkę, kompletnie bezstresową i relaksującą. To taki typ kina, który po prostu i wyłącznie daje dobrą zabawę, a jeśli dodatkowo zapędzi mnie do konsoli, to jest +100pkt. do zajebistości, co w przypadku NFS osiągnięto. Idę więc zasiąść za kierownicą mojego Forda Shelby GT500 ;-). A fanów samochodów, pościgów i gier wyścigowych zachęcam do tego mało wymagającego, ale dającego sporo frajdy filmu.
Moja ocena: 7/10
Chyba faktycznie pogoda słaba u Ciebie :D
OdpowiedzUsuńO ile te starsze tytuły, które wymieniłaś znam i nawet lubię, to jakoś do nowych wyścigowych filmów nie mogę się przemóc. A i dobrze, że o "Konwoju" mi przypomniałaś, już dawno miałem sobie odświeżyć :)
słaba, ale idzie na lepsze ;-) uwielbiam te stare filmy pościgowe z Burtem R., Stevem Mc., czy Kristoffersonem, sama bym sobie odświeżyła :-)
UsuńA oglądałaś "Pojedynek na szosie"? Mistrzostwo dla mnie.
OdpowiedzUsuńto bodajże jeden z pierwszych filmów Spielberga o ile dobrze pamiętam... oglądałam. miałam nawet o nim tutaj wspomnieć, ale kompletnie zapomniałam tytułu. no ale widzę, że myślimy podobnie, także wielkie dzięki ... dopisuję do zestawienia powyżej :-)
UsuńTak, ten właśnie :) Konkretne akcje tam odchodzą, a przy tym to taki nawet niezły film psychologiczny. Byłem pod wielkim wrażeniem, że tak Spielberg zaczynał.
Usuń