Moje pierwsze spotkanie z Fellinim po latach i jakże owocne. Lata temu obraziłam się na wydumaną symbolikę we wczesnych filmach reżysera. Zniechęcił mnie do siebie tak mocno, że do dziś myśl o LA STRADZIE przyprawia mnie o ciarki. Być może dzisiaj i ten film odebrałabym inaczej. Zamierzam więc popracować nad Fellinim i sprawdzić, czy to moja niedojrzałość emocjonalna, czy urok Felliniego miał na mnie tak negatywny wpływ.
AMARCORD jest powrotem reżysera do lat dzieciństwa. Do beztroski, lat bzdurnych i durnych, które karmiły się emocjami, nonszalanckim zachowaniem i błazenadą. Film składa się z luźnych scenek, które hołdują pamięci o dzieciństwie reżysera, czasach Włoch Mussoliniego, okresie przedwojennej małomiasteczkowej atmosfery, w której mieszkańcy doskonale się znają, wspólnie spędzają czas i wspólnie się bawią.
Obraz otwiera i zamyka moment oczekiwania mieszkańców na wiosnę. Pory roku przecinają film dość szybko. Nie one jednak mają wpływ na fabułę, a poszczególne scenki rodzajowe, które niczym rollercoaster rozkręcają akcję filmu. Fellini nie skupia się na jednym poszczególnym bohaterze. Obserwujemy grupkę młodych chłopców, ich łobuzerskie wybryki, niewybredne żarty i hultajskie pomysły. Zachowanie filmowych urwisów Fellini ubrał w humor i groteskę. Przejaskrawione sceny psot na lekcjach szkolnych, seksualnych fantazji i utarczek z rodzicami nadają filmowi niezwykłej barwy, ciepła i humoru. Kolejne wybryki dorastających chłopców Fellini obudowuje polityką i przedwojenną zawieruchą. Zaskakuje jednak bierność miejscowej ludności. Dla niej Il Duce jest wyłącznie ikoną, a całe życie skupia się wokół rodziny, w oczekiwaniu na piękną pogodę, dobre jedzenie i seks.
Fellini nie byłby sobą, gdyby nie zastosował choć odrobiny symboliki w swoim obrazie. Pojawiający się niczym jeździec Apokalipsy szalejący motorzysta, symbolizujący nadchodzące, gwałtowne zmiany. Fascynacja kobietami. To one górują, one budują fabułę, one nadają znaczenia dialogom. Męskie fantazje, czas pierwszych inicjacji seksualnych, pragnienie skosztowania owocu zakazanego. Kobieta symbol, kobieta centrum, kobieta życie. Jej kształty są tutaj równie wybujałe, przerysowane, co fabuła filmu.
Fellini popłynął swoim AMARCORD w iście sentymentalną podróż, a razem z nim popłynęłam i ja. Przeuroczy, przesympatyczny obraz o istocie życia. O tych pierwotnych instynktach, które wbrew wszystkiemu, nadają naszemu życiu bieg i w pełni nas kształtują.
Moja ocena: 9/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))