Byłam zachęcona recenzjami i opiniami o tym filmie. I głównie one zmotywowały mnie, by tę pozycję nadrobić. I chyba będę jedną z niewielu osób, której ten tytuł autentycznie nie przypadł do gustu.
BITWA O IRAK to fabularna rekonstrukcja brutalnych wydarzeń jakie miały miejsce w miejscowości Al-Hadisa w Iraku w 2005 roku. W odwecie za podłożoną przydrożną bombę pułapkę, podczas wybuchu której zginął jeden z amerykańskich żołnierzy patrolujących ulice miasta, jego kompani zamordowali kilkudziesięciu niewinnych Irakijczyków, min.kobiety i dzieci.
Temat tego filmu jest kompletnie antyamerykański, obnażający absurdalną ingerencję USA w Iraku pod przykrywką wprowadzania demokracji. Dostrzegamy ból mieszkańców wynikający zarówno z wszechogarniającego chaosu, który mocno komplikuje codzienne funkcjonowanie, ale i z uczucia osaczenia. Amerykańskie wojska to okupanci, którzy bez pardonu chwycą się każdej możliwej metody, by wykonać najbardziej irracjonalny rozkaz. Sami żołnierze Marines zostali przedstawieni w dość bladym świetle. Grupa nieopierzonych młokosów, których rozrywa testosteron i adrenalina. Ta mieszanka wybuchowa w głównej mierze przyczyniła się do tragedii w Al-Hadisie. Z drugiej strony możemy mieć sporo wątpliwości, co do poziomu reprezentowanego przez żołnierzy intelektu, a raczej jego braku. Niestety ich zadaniem jest zniszczyć wroga i faktycznie są skuteczni do bólu.
Reżyser odtworzył jatkę w Al-Hadisie w miarę autentycznie. Ból osieroconych dzieci, cierpienie rannych, czy rozpacz kobiet, którym zabito dzieci, czy mężów przepełnione są dramatyzmem. Niestety film ma masę mankamentów. Jednym z nich jest monotonia. Pierwsza połowa filmu to bełkot, który teoretycznie ma za zadanie wprowadzenie widza w codzienność przeciętnego Irakijczyka oraz rozpoznanie mentalności amerykańskiego żołnierza. Niestety ani jedno, ani drugie kompletnie nie przekonuje. Drugim mankamentem jest jednostronność przekazu. Pewien schemat, który ukazuje krwiożercze amerykańskie wojska skontrastowane na tle wrzeszczących kobiet, czy wściekłych bojowników islamskich. To co spaja te dwie nacje to pragnienie zemsty. W obu przypadkach różnie umotywowane. Amerykanie sieją postrach pod hasłem demokracji, Irakijczycy w imię Allaha. Niestety tak przekazany obraz wydarzeń, który miał miejsce w Al-Hadisie kompletnie mnie nie przekonuje. Końcowe sceny usprawiedliwiania się żołnierza, który był decydentem owej tragedii wydają się sztuczne, naciąganie i pod publikę. Mało tego, cały ten film razi kliszą i plastikiem. To przykład filmu, który został pożarty przez schemat, brak wielowymiarowości i głębi.
Moja ocena: 5/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))