Jak to jest z tymi polskimi reżyserami, że najpierw nakręcą tak bolesne gówno, że plomby same wypadają, a potem ogarnia ich wena i spotykamy się z filmem pod każdym względem dobrym. Ta tendencja nie ominęła również reżysera tego filmu. Palkowski kilka lat temu nakręcił cudaka pod tytułem WOJNA ŻEŃSKO-MĘSKA, gdy tymczasem BOGOWIE to jedna z lepszych polskich produkcji, jakich mi przyszło ostatnio doświadczyć.
Większość z Was z pewnością już ten film widziała. Ja jak zwykle zgodnie z zasadą, że na polski film chadzam do kina wyłącznie na Smarzowskiego, dopóki dopóty nie odbrażę się na polską filmową chałturę, tak BOGOWIE przyszło mi oglądać na małym ekranie. Czy zatem żałuję? Nie. BOGOWIE to kino kameralne, opowiadające o potyczkach Religi z komunistycznymi władzami, o jego mozolnej drodze do sukcesu w przeszczepach serca, no i Relidze-człowieku... zdeptanym, zmęczonym, pogrążonym w smutku ludzkiej indolencji, zawiści i głupoty. Takie filmy najlepiej ogląda się w zaciszu własnego kąta.
Obraz BOGOWIE wypadł nad wyraz dobrze. Jakbym oglądała jedną z lepszych, zachodnich produkcji. Nagle okazuje się, że Polacy potrafią napisać dobry, sensowny scenariusz oparty na solidnych dialogach i konstrukcji postaci. Nawet jeśli napisało je w głównej mierze życie, to i tak spieprzyć można dosłownie każdą rzecz. W przypadku filmu BOGOWIE zagrało całkowicie wszystko. Świetny montaż. Akcja toczy się sprawnie, nie ma przestojów, momentów nudy i zbędnego gadulstwa. Bardzo dobry scenariusz i dialogi, ale o tym już wspominałam. Świetne zdjęcia. Fajnie utrzymany klimat lat 80-tych z małym mankamentem... kto w tych latach tańczył przy zachodniej muzyce?!! Mocno uwierał mi brak polskiej ścieżki dźwiękowej, która absolutnie genialnie wpisałaby się do filmowej epoki. Słuchanie The Knack "My Sharona" przy dużym Fiacie, szarudze komuny, kasetowcach i czarnych Wołgach, sory ale trąci tłustą myszką. Rozumiem Stonesów, czy Beatlesów, ale The Knack?!!!! W każdym bądź razie dość dziwnie to zabrzmiało na tle filmowych czasów. No i wisienka tego filmu, czyli genialna kreacja Tomasza Kota. Swoją drogą drugi plan jest również mocny i cała aktorska lista płac zasługuje na brawa.
Cóż... można się czepiać, można psioczyć, można uprawiać krytykanctwo, ale nawet jakbym się mocno spięła, nie znajduję powodów, by ten film oczernić. BOGOWIE to po prostu jeden z tych filmów, których zbyt szybkie zakończenie bardziej boli, niż cieszy.
Moja ocena: 8/10
Ja też jestem świeżo po seansie. Obejrzałam z przyjemnością. Od samego patrzenia można dostać raka płuc ;-)
OdpowiedzUsuńObsada to największy atut filmu. Kulało trochę w przedstawieniu relacji Religi z żoną, albo po prostu ja czegoś nie zrozumiałam.
W każdym razie film chyba nie nada się na produkt eksportowy, bo choćby akcji z karetką na stacji benzynowej nikt zachodu nie zrozumie albo w nią nie uwierzy.
Dokładnie, w tym filmie zagrało całkowicie wszystko. Fantastycznie zrealizowane "kino środka". Bardzo brakuje mi tego typu produkcji na naszym rodzimym podwórku, no i Kot, który najlepiej sprawdza się właśnie w rolach dramatycznych: "Skazany na bluesa", "Erratum", teraz, "Bogowie". "Disco polo" mam zamiar zbojkotować... Ktoś chętny?
OdpowiedzUsuńJa tam nie bojkotuję. Każdy kraj ma swoje uroki, disco polo jest jednym z naszych. Wczoraj pocisnęłam Felliniego "Amacord" i nie jest to obraz, z którego Włosi mogliby być dumni, a jednak fascynujący. To samo z filmem "Odrażający, brudni i źli" skoro już Włochów się czepiam. Jeśli więc ma być to historia z humorem i dodatkowo Kotem to ja biorę w te pędy ;)
Usuń