"Chwała przemija" powiedział Patton kończąc film. Jednego możemy być pewni pamięć o nim nigdy nie przeminie. Ten niezwykły film biograficzny jest przemieszany sporą dawką dramatyzmu, wojennej zawieruchy i patosu. Wszystkie te składowe scenariusz F.F. Coppoli umiejętnie wyważył, by nie przyprawić widza o ból głowy. Wielkość amerykańskiej armii, imperialistycznych ambicji mocno ostudzona została manią wielkości Pattona. Człowieka odpowiedzialnego za sukces wojsk amerykańskich w Europie w czasie II Wojny Światowej. Balans tego prawie trzy godzinnego eposu sprawił, że seans minął w oka mgnieniu, a postać Pattona nabrała ogromnej głębi mimo pełnego wachlarza ludzkich emocji. Zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych.
Kim jest zatem Patton? Ten amerykański generał to postać niezwykle kontrowersyjna. W filmie poznajemy jego drogę do sławy począwszy od sukcesów w Afryce, po Sycylię, kończąc na zniszczeniu wojsk niemieckich w Europie. Film nie skupia się jednak wyłącznie na działaniach wojennych. Są one jedynie tłem, motorem napędowym dla machiny wojennej, jaką jest Patton.
Postać generała już w trakcie II wojny światowej stała się niezwykle kontrowersyjna. Człowiek wybitnie nielubiany przez prasę, która wytykała mu każde potknięcie. Nielubiany przez kolegów po fachu, podwładnych, jak i polityków. Film przedstawia Pattona, jako człowieka owładniętego chorą ambicją, o skłonnościach do megalomanii, apodyktycznego, oschłego i kompletnie niepanującego nad swymi emocjami. Jego niewyparzony język z jednej strony budził strach wśród żołnierzy, z drugiej powiększał, już i tak spore grono przeciwników. Głównie z tego powodu Patton wielokrotnie odsuwany był od poważniejszych działań wojennych, odwoływany i traktowany wyłącznie jako przynęta. Paradoksalnie, jego zdolności strategiczne i zmysł wojownika budził większy respekt wśród niemieckich strategów, niż na jego własnym podwórku.
Nie da się ukryć, że Patton budzi skrajne emocje. Jednak mimo wielu kontrowersji polubiłam tego oschłego, walącego jak kulą w płot słowami generała. Trochę nieporadny na salonach, safandułowaty w kontaktach międzyludzkich sprawia wrażenie dziecka zagubionego we mgle. To właśnie owa nieporadność przynosi mu więcej problemów, niż sukcesy na polu bitwy. A tu Patton czuje się jak ryba w wodzie. Ze swoją wiarą w reinkarnację, w bycie rzymskim legionistą, kartagińskim wojownikiem i generałem Napoleona może wywoływać uśmiech na ustach i wymowne stukanie się w czoło. Jedna jego szósty zmysł, ogromna wiedza i pasja sprawia, że jest to człowiek, który obrał słuszną drogę. Patton kocha wojnę, kocha swych żołnierzy i choć bluzgi lecą mu z ust, jak z kałasznikowa potrafi uszanować, współczuć i docenić człowieka niezależnie od rangi i stopnia. Patton to zwierze wojenne, z rozsadzającą charyzmą, lojalne, konsekwentne, skoncentrowane na cel. I choć jego oschłość, apodyktyczny styl bycia mogą odrzucać, jednak jest w tym pewnego rodzaju skuteczność, bez której żaden jego sukces nie miałby miejsca.
Wprawdzie PATTON to kino wojenne, jednak dramat jednostki jest tu punktem nadrzędnym. Patton to żywy anachronizm. Jednostka zagubiona w czasie, która nie potrafi się odnaleźć w epoce w którą została rzucona.
Scenariusz Coppoli nie jest również pozbawiony humoru. Trzeba przyznać, że w wielu scenach postawa Pattona wypadała niezwykle zabawnie [picie sznapsa z radzieckim generałem]. I tak jak osobowość Pattona góruje nad fabułą, tak aktorska kreacja Georga C.Scotta jest majstersztykiem. Pożerałam go wzrokiem z każdą sceną. Oddał zarówno zagubienie bohatera, jak i jego fiksacje, ekspresję i niezwykłą charyzmę. Genialne aktorstwo, najwyższa półka i zasłużony Oscar za tę rolę. Monolog Pattona w scenie wprowadzającej jest monumentalny. Myślę, że nie raz powrócę do tego filmu i jedynym powodem będzie właśnie kreacja Georga C. Scotta, która przysłania zarówno świetny scenariusz F.F.Coppoli, reżyserię Franklina J. Schaffnera, jak i muzykę Jerry Goldsmitha. Ten film jest kompletny i absolutnie zasługuje na Waszą uwagę.
Moja ocena: 9/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))