Wybór Bennetta Millera jako reżysera FOXCATCHER wydaje się być najbardziej racjonalną decyzją z możliwych. Człowiek odpowiedzialny za świetne filmowe adaptacje historii ściągniętych z życia, jak MONEYBALL, czy CAPOTE idealnie wpasowuje się w konwencję tego filmu.
Zacznijmy od tego, że FOXCATCHER to historia oparta na faktach. Opowiada o skomplikowanych relacjach bogatego, amerykańskiego paniczyka Johna du Ponta oraz dwóch braci, zapaśników Marka i Davida Schultz. Zarówno znajomość, jak i współpraca braci z du Pontem skończyła się tragedią, a ich dramat stał się kanwą dla filmu.
Bennet Miller nie zagłębia się zbytnio w motywy postępowania i tragicznych decyzji Johna du Ponta. Człowieka niezwykle majętnego, który odziedziczył swój majątek budowany przez pokolenia. Ten znudzony życiem, niedopieszczony, wiecznie odrzucany przez rodziców i otoczenie mężczyzna szukał swego miejsca w świecie, po to tylko, by zaznaczyć się w panteonie amerykańskiej historii, tak jak jego dziadowie. Cóż zrobić, gdy szacunku do jego osoby nie miał nikt, ani matka, ani znajomi. John du Pont poszedł więc po najmniejszej linii oporu i postanowi go sobie kupić. Znalazł więc młodego, utalentowanego i niedoświadczonego życiowo zawodnika Marka Schultza, w którego zainwestował, przygarnął jak syna, a następnie wprowadził w swój chory świat. Mark ma jednak starszego brata, który całe życie zastępował mu rodziców. Gdy David dostrzega problemy Marka ze starzejącym się sportowym filantropem du Pontem postanawia zainterweniować. Du Pont traci kontrolę nad Markiem, co jednocześnie przypieczętuje życie Davida.
Cierpka historia o manii władzy, potędze pieniądza i chorobie duszy. To również niesamowicie zobrazowana opowieść o miłości braterskiej, o więzi silniejszej niż ludzkie podstępy, maski i sączący się jad zatruwający umysł. Bennett Miller przepięknie uwypuklił relacje braci, które często kończyły się gorzko i boleśnie, ale zawsze przyświecał im jeden cel... miłość i wzajemna troska o siebie. Myślę, że właśnie ta więź była dla du Ponta gorzką pigułką nie do przełknięcia. Ten samotny, pozbawiony ciepła rodzicielskiego człowiek podświadomie szukał w Marku brata, syna, kogoś kto bezinteresownie będzie w niego wpatrzony, będzie go wielbił, niczym boga. Jednak du Pont nie był zdolny do wyższych uczuć. Podstępny manipulator, który szacunek i uznanie zdobywał pieniądzem.
Relacje tych trzech mężczyzn genialnie oddali aktorzy Channing Tatum, Mark Ruffalo i Steve Carell. Panowie nie tylko włożyli sporo pracy w treningi zapaśnicze i budowę sportowej sylwetki, spece od charakteryzacji zmienili aktorów nie do poznania. Jedyną osobą, która najmniej uległa fizycznym przeobrażeniom był Tatum. Nawet Sienna Miller nabrała niezwykłej przeciętności dziewczyny z prowincji. Polecam ten film. Tę interesującą historię możemy oglądać z dwóch różnych perspektyw. Historii o sportowcu i oddaniu się pasji oraz opowieści o miłości braterskiej i ludzkich słabościach.
Moja ocena: 7/10
Właściwie zgadzam się z recenzją, ocenę wystawiłam podobną i uważam 'Foxcatchera' za godnego uwagi. Mimo wszystko mnie jednak rozczarował. Może oczekiwania były zbyt duże, jednak zabrakło mi tego, co w kinie uwielbiam, czyli wzbudzenia emocji, zaangażowania w losy bohaterów.
OdpowiedzUsuń