Alan Rickman, znany angielski aktor, postanowił nie tylko odegrać jedną z głównych ról w filmie, ale go również wyreżyserować. Za temat obrał sobie epokę "króla Słońce" - Ludwika XIV, wprawdzie nie jego despotyczne rządy, a Wersal i ogrodową tematykę.
Fabuła opowiada o parze projektantów ogrodów. Uznany ogrodnik królewski Andre Le Notre na zlecenie króla ma odnowić wersalskie ogrody. Poszukuje więc pomocnika, a za jednego z nich wybiera piękną wdowę Madame Sabine De Barra. Jak się można więc domyślić, ich współpraca nie będzie przebiegać wyłącznie na polu zawodowym.
A LITTLE CHAOS, jak na film kostiumowy, nakręcony z rozmachem jest mdły i pozbawiony ikry. Historia nuży, wręcz odstręcza, a chemia między bohaterami z pewnością nie jest wybuchowa. Nie zaiskrzyło tu nic. Ani scenariusz, ani aktorstwo, ani sposób opowiadania. Dramatyzmu tyle, co za paznokciem, a elektryczność uczuciowa jest równie przerażająca, co tegoroczny 20sty stopień zasilania.
Nie ukrywam, że film obejrzałam głównie ze względu na parę aktorską Winslet - Schoenaerts. O ile Winslet to klasa sama w sobie i to w filmie widać. O tyle ostatnie wybory filmowe Schoenaertsa, głównie amantów i kochanków, w tym odkryciu wypadły absolutnie bezpłciowo, wręcz ozięble. Schoenaerts wił się przy Winslet niczym śnięta mątwa w rzece i bardziej przypominał pudla, niż nagrzanego na bujne kształty Winslet buhaja. Generalnie.... nie polecam!
Moja ocena: 3/10
Mocna recenzja! Ale chociaż stroję mieli ładne :D Zapraszam do siebie :D
OdpowiedzUsuńTo prawda! Oprawa wizualna bardzo ładna ;)
Usuń