Włoski reżyser Uberto Pasolini nie ma zbyt wielu filmów w swoim dorobku. STILL LIFE to raptem jego drugi projekt i równie dobry, a nawet lepszy od debiutu o piłkarzach ręcznych ze Sri Lanki MACHAN.
STILL LIFE przywołuje w pamięci takie filmy, jak czeski PALACZ ZWŁOK, czy japoński POŻEGNANIA. To historia o mężczyźnie, który ma nietypową pracę. W jednym z wydziałów magistratu w Anglii zajmuje się odnajdywaniem rodzin zmarłych, samotnych osób. To dość specyficzna i mało przyjemna praca. Obcowanie ze zwłokami, ale także z miejscami, pamiątkami i osobami, które zmarłych dotyczyły. Mimo tak charakterystycznego zajęcia bohater wydaje się być do niego stworzony. Z oddaniem i szacunkiem podchodzi do obowiązków i paradoksalnie wydaje się być jedyną nadzieją dla zmarłych już osób. Sytuacja nabierze tempa, gdy w ramach cięć budżetowych nasz bohater zostanie usunięty z pracy.
Pasolini stworzył przejmujące opowiadanie o samotności, śmierci, ale też zanikającej ludzkiej cesze, jaką jest empatia. Bohater STILL LIFE wydaje się być nią przesączony. Brutalny świat, który obchodzi się z ludźmi bezdusznie nawet po śmierci. Rodziny, które niejednokrotnie nie chcą mieć z najbliższymi żadnej styczności. I sami zmarli, którzy w czasie życia odseparowywali się od świata. Wśród nich bohater, stojący na straży należytego pochówku, po to, by zmarli mogli odzyskać poczucie godności, którą utracili i przez tę ostatnią chwilę nie czuli się samotni.
To również opowieść o dobroci, która nie zawsze bywa zrozumiana, często wyśmiewana i wyszydzana. Pasolini budując optymizm nie zatrzymuje nas w nim na długo. Życie nie pozostawia złudzeń. Egocentryzm dzisiejszych czasów zabija wszelkie przejawy uczuć wyższych, a z takich złożony jest filmowy urzędnik. Jest niczym perła rzucona między wieprze. Znajduje sens tam, gdzie inni widzą pustkę, za co przyjdzie mu zapłacić najwyższą cenę.
Cudownie kameralna historia. Świetny scenariusz i wybitna wręcz rola Eddie Marsana. Polecam!
Moja ocena: 8/10 [mocne 8,5]
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))