Ostatnio motyw kulinarny w komediach pojawia się dość często. I jest to dość przyjemna forma, biorąc pod uwagę aspekt wizualny. Dobre jedzenie zawsze pozytywnie wpływa na zmysły, pod warunkiem, że lodówka w domu pełna :-)
Tym razem jednak nie zgłodniałam. Może dlatego, że scenarzysta zrównoważył wątki w filmie. Nie jesteśmy napastowani, ani wyszukanymi potrawami, ani relacjami bohaterów. A bohaterami są dwaj szefowie kuchni. Jeden bardziej doświadczony, który w chwilach zawodowego kryzysu, podpiera się młodością i kreatywnością młodszego kucharza.
Fabuła jest naprawdę banalna. W całym filmie nie ma nic wyszukanego. Brak tu nowinek i kombinacji. Nawet humor nie zabija śmiechem. A jednak łatwo i przyjemnie całość się oglądało. Nie wiem, czy to za sprawą świetnych aktorów, czy po prostu reżyser potrafił uchwycić lekkość relacji bohaterów filmu. Cały seans minął w oka mgnieniu. Ledwo się zaczął, a już się skończył.
Mało jest takich filmów, które potrafią ponieść widza tak, że traci się rachubę czasu. I mimo mało odkrywczej fabuły i przeplatającego się banału, film ten jest naprawdę przyjemną historią, która absolutnie nie męczy, wręcz odpręża.
Moja ocena: 6/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))