Oczywiście nie trzeba nadmieniać, że film to przekrój związku Ernesta Hemingway'a z korespondentką wojenną Martha Gellhorn. Dwie silne osobowości , które połączyła wojna, a podzielił pokój, stworzyły bardzo burzliwy związek. Jednak nie podjęłam tematu ze względu na opowiadaną historię. O życiu Hemingwaya naczytałam się wiele i widziałam wystarczająco. Jednak obsada tak mnie zaintrygowała, że nie mogłam odrzucić tego seansu. Jeśli za kamerą stoi znany chociażby z
Nieznosna lekkosc bytu , Philip Kaufman , a za produkcję odpowiada HBO, to trzeba się poświęcić.
Mimo dwu i półgodzinnego maratonu warto było. Jednak nie dla samej historii, raczej dla fantastycznych aktorów. Kidman jest świetna, choć nie jestem fanką botoksu. Jej charakteryzacja na podstarzałą Gellhorn odjęła mi mowę. Fantastyczna. Nawet Owen w roli Ernesta świetnie sobie radzi. Do ciekawostek jednak, z pewnością należy udział aktorski Lars'a Ulrich'a z Metalliki. Co ten kurdupel tam robił, nie mam pojęcia. Powinien jednak zostać przy tym co potrafi najlepiej, bo jego aktorstwo jest równie drętwe, co tygodniowe zwłoki w kostnicy.
Nie jest to film wysokich lotów. Kaufman popełnił zdecydowanie lepsze filmy. Nie jest to również love story, który powali na kolana niejednego fana słodkiego romansu. To kawał trudnego i burzliwego związku w bardzo przeciętnym filmie. Jednak mając możliwość zobaczenia tak znakomitych aktorów w jednej odsłonie (oprócz oczywiście Ulricha), to warto się poświęcić.
Moja ocena: 5/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))