Dzisiaj chyba pora na lekkie kino.
BUTTER to komedia o problemach, które są mi tak obce, jak wysypka na trąbie u słonia. W jednym z amerykańskich miasteczek kultywuje się konkurs w rzeźbach z masła. Od paru lat gwiazdą konkursu jest bohater grany przez Ty Burrell 'a. Trochę zahukany, ale sympatyczny. Jego krzyżem pańskim jest żona, którą genialnie zagrała Jennifer Garner. Zdzira, zołza, głodna władzy i sławy, która w życiu wyznaje tylko jedną zasadę, po trupach do celu. Niestety jednego pięknego dnia, cały jej ułożony, wypielęgnowany świat legnie w gruzach, w związku z czym zmuszona będzie wziąć sprawy w swoje ręce.
Nie jest to jakaś porywająca, super zabawna komedia z gagami lub prześmiewczymi dialogami. Scenarzysta wyznaje zasadę, że to co bawi uczy, więc nie obyło się od masy moralizatorskiego gówna o współzawodnictwie i etyce. I jak to w życiu bywa, a szczególnie u mnie, wszystko co górnolotne jest nudne, a cała pompa z przesadnym wydumaniem odrzuca. Jednak wszystko to da się przeżyć, gdy na ekranie pojawiają się dwie postacie. Garner, której twarz mnie stresuje, ale tutaj po prostu dała czadu. Jednak wisienką jest postać grana przez Olivia Wilde. Zaprezentowana przez nią prostytutka, nazwana przez scenarzystę (nomen omen) Brooke Swinkowski, była tak ekscentryczna, że cały ten ułożony przez scenarzystę światek bez niej byłby mdły i szary. Z pewnością też udział Hugh Jackman 'a , który zagrał kompletnego imbecyla, był punktem, który podniósł poprzeczkę w tym filmie.
Nie jest to jednak super produkcja, bez której świat nie może się obejść. Myślę, że bez tych trzech zróżnicowanych postaci granych przez Garner, Wilde i Jackman'a ten film byłby niczym innym, niż bezpłciową pogadanką, jak to świat jest zły, a dobro zawsze wygrywa. Problem w tym, że życiem życiem, a film filmem :-)
Moja ocena: 5/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))