Sięgnęłam po ten film, ponieważ rzadko zdarza mi się trafić na kino bułgarskie. Film ten zdobył kilka nagród i nawet trafił do naszych kin. Dlaczego o tym mówię ? Po sensie, na szczęście niezbyt długim, nie potrafię zrozumieć uzasadnień krytyków wobec przyznawanych temu obrazowi nagród. O ile rozumiem przesłanie, jakim kierował się autor, o tyle sposób jego zobrazowania jest tani, miałki i nie angażuje mojej osoby do emocjonalnego wysiłku.
Film dotyka problemów młodzieży. I to niekoniecznie tej bułgarskiej. Problem tu poruszony jest o wiele bardziej uniwersalny, niż się to wydaje. Młodzież, która nie odnajduje się w rzeczywistości, która nie ma sprecyzowanego pomysłu na siebie i swoją przyszłość. Która generalnie rzyga światem dorosłych i życiem z punktu A do punktu B.
Coś w tym jest. Czasami i ja rzygam życiem z punktu A do punktu B, co nie zmienia faktu, że obieranie kolejnych celów trzyma mnie na smyczy do tego stopnia, że jeszcze nie zasilam pobliskiego rzecznego mułu. W przypadku bohaterów trudno jest pojąć wizję otaczającego ich świata, bowiem nie dowiadujemy się o nich praktycznie niczego wartościowego.
Tytułowa bohaterka patologicznie kłamie. Powiem szczerze, że nawet próbowałam ją zrozumieć. Gdy się nie chce z ludźmi rozmawiać, to czasami mówi im się to, co chcą usłyszeć, choćby dla świętego spokoju. Jednak niektóre jej wybryki były po prostu ponad moje możliwości tolerancyjne (patrz: okłamywanie rodziny zmarłego chłopca). Natomiast jej przypadkowy towarzysz to dla mnie kompletna tabula rasa.
Tytułowa bohaterka patologicznie kłamie. Powiem szczerze, że nawet próbowałam ją zrozumieć. Gdy się nie chce z ludźmi rozmawiać, to czasami mówi im się to, co chcą usłyszeć, choćby dla świętego spokoju. Jednak niektóre jej wybryki były po prostu ponad moje możliwości tolerancyjne (patrz: okłamywanie rodziny zmarłego chłopca). Natomiast jej przypadkowy towarzysz to dla mnie kompletna tabula rasa.
Autor najprawdopodobniej wyszedł z założenia, że widz ma tylko obserwować i absorbować rzeczywistość, tu i teraz. Niestety trudno mi wchłonąć historię bohaterów, jeśli do końca wydaje się zbyt pokrętna i wydumana, a bohaterowie zachowują się, jak wypuszczone z klatki kanarki. Niby chcą wrócić do domu, niby uciec od ponurej szarzyzny świata dorosłych. Tak de facto sami nie wiedzą czego chcą, co reżyser próbuje nam sprzedać pod postacią poetyckiego wyalienowania i smutku.
Nie chwycił mnie ten film, wyjątkowo. Fabuła do mnie nie przemawia, jak i charakterystyka postaci. Z pewnością za ciekawostkę można uznać ostatni występ, nieżyjącego już Bruno S. - znanego ze STROSZKA. Szkoda tylko, że jego postać pasuje w tym filmie, jak granat pomiędzy diamentami. Skąd pomysł na tego bohatera, kim jest dla rodziny, po co się tam pojawił ?? No nie mam pojęcia. Być może jest to hołd złożony aktorowi, a może po prostu chwytliwy zabieg marketingowy. I to chyba największe zaskoczenie tego filmu. Cała reszta to mamałyga trudna do przełknięcia.
Moja ocena: 4/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))