Z Sandlerem mam podobnie, jak z Uwe Bollem. Mogą wlepić mu 120 Złotych Malin, a ten i tak jak walec drogowy będzie kręcił te swoje miałkie filmidła, bo jest frikiem, miłośnikiem kina, jest na swój własny sposób kreatywny, jest entuzjastą. I z pewnością ma swoich odbiorców i ja się do nich zaliczam. Nie interesuje mnie drugie dno w jego filmach, bo go tam po prostu nie ma. Facet mi pasuje, ponieważ podobnie jak ja, uwielbia sarkazm i nie boi się kroić beki ze świętości. A że przy tym uwielbia epokę lat 80-tych, no cóż... to dodaje mu dodatkowych 10 punktów do zajebistości.
JESZCZE WIĘKSZE DZIECI to kontynuacja "przygód" grupy przyjaciół i ich rodzin, których poznaliśmy w pierwszej części. Tym razem, nie przenosimy się w wyprawy leśne i nie szukamy dziadów borowych. Pozostajemy w miasteczku, w którym bohaterowie wychowali się i mieszkają. Przygód jest niewiele, za to cała masa krojenia beki, wybryków i podśmiechujek.
A Sandler drwi ze wszystkiego. Jest przy tym uroczo chamski. Więc osoby o wrażliwym poczuciu humoru, nie mają co tutaj szukać. I tak nie obyło się bez żartów fekalnych, genitalnych. Sandler jedzie po przeczulonych mamusiach, rozpieszczonych bachorach, dzieciach in general, studentach. Jest szowinistycznie na maksa, ale i babki pokazują pazurki facetom. Faceci się ślinią do cycatych piękności, a kobitki bezpruderyjnie wzdychają do panów. Pierwsza połowa rozbawiła mnie do łez. Jeśli weźmiemy poprawkę na fakt, że filmy Sandlera są tak głupie, że aż bawią, to ten jest głupi na maksa, bo autentycznie rozbawił mnie do łez. I to jedyny przypadek, w którym głupota mnie nie drażni.
Druga połowa zwalnia, dość ostro. Tym razem oprócz darcia łacha z małomiasteczkowego życia, rodzinnej stagnacji i długodystansowych małżeństw, składa hołd epoce lat 80-tych i tym znów skradł mi serce.
Zdaję sobie sprawę, że humor Sandler'a nie trafia do wszystkich. Ja go lubię od baardzo długiego czasu. Oczywiście nie zmienia to faktu, obiektywnie stwierdzam, że ma więcej słabych filmów niż dobrych. A do tych dobrych z pewnością zaliczę OD WESELA DO WESELA, 50 PIERWSZYCH RADEK, NIE ZADZIERAJ Z FRYZJEREM. Lubię jego lajtowe, trochę na haju podejście do spraw, z których generalnie robienie sobie beki wygląda dziwacznie i może kończyć się przyklejeniem etykiety "świr". Dzieci są przecież takie fajne, kobiety nie śmierdzą i nie pierdzą, a faceci nie drapią się po jajkach, a po ich wizycie w WC-cie z pewnością nie trzeba chodzić po domu w maską gazową przez pół godziny. No rejczel !!
Poza tym podoba mi się fakt, że można znaleźć w jego filmach ekipę naprawdę świetnych komików. Pojawił się Steve Buscemi, czy Jon Lovitz. Widać na ekranie, tę atmosferę świetnej zabawy na planie i przyjacielskiego ducha. Chciałabym autentycznie, obejrzeć dokument z planu jego filmów, bo obawiam się, że byłaby to dopiero niezła komedia. Póki co, film jest niezły. Jak na Sandlerowe ostatnie wpadki, nawet dobry. Szkoda jednak, że tak spuścił z tonu w drugiej połowie. Mimo to polecam, wszystkim fanom Sandler'a i niewybrednych żartów. No i oczywiście, fani cycków Hayek mogą cieszyć oko :-).
Moja ocena: 6/10
Twoim zdaniem lepsze od 'jedynki'?
OdpowiedzUsuńOceniłam te dwa filmy jednakowo, jednak z tego co pamiętam, o ile jedynka była bardziej równomierna, tzn.nie było spowolnień w fabule, to mimo to, tak mnie nie rozbawiła, jak dwójka.
Usuń