Nadrabiam zaległości z kina Sorrentino. Tym razem obejrzałam debiut pełnometrażowy i mając w pamięci jego późniejsze dzieła, niebywałe jaką transformację i drogę w kreowaniu własnej stylistyki ten reżyser przeszedł. Gdybyśmy obejrzeli jego ostatni film i właśnie O JEDNEGO WIĘCEJ nigdy w życiu nie powiedzielibyśmy, że za kamerą stoi Sorrentino. Wprawdzie fabuła prowadzona jest w ten bardzo charakterystyczny dla niego sposób, lekkiego niedopowiedzenia i tąpnięcia w końcówce, to jednak różnica jest kolosalna.
Sorrentino przedstawia nam dwóch bohaterów. Młodego piłkarza i piosenkarza. Tych dwóch panów łączy nie tylko to samo imię i nazwisko. Bohaterowie są połączeni niewidzialną nitką, pępowiną, którym jest pechowy los. Obaj mężczyźni w okresie sławy i chwały doznają nagłego upadku, z którego podnieść się nie będzie łatwo.
Obejrzałam już prawie wszystkie filmy Sorrentino i muszę przyznać, że wizualnie O JEDNEGO WIĘCEJ jest najsłabszym w jego kolekcji. Odczuwamy dotknięcie magicznej pałeczki Sorrentino w ciekawym soundtracku, umiłowaniu do scen tanecznych, pięknych kobiet i melancholii, która zawsze towarzyszy bohaterom jego filmów. Bohaterowie walczą nie tylko ze sobą i własnymi słabościami, ale również z nieprzyjaznym środowiskiem. O ile z łatwością kierują swoim losem i są w stanie przeciwdziałać własnym niepowodzeniom, o tyle w ich życiu jest jeden czynnik, na który nie mają wpływu - ludzie.
Polecam ten film z dwóch powodów. Pierwszy to oczywiście, jak zwykle mądry i przenikliwy scenariusz Sorrentino. O cudownej kreacji Toniego Servillo już nawet nie wspomnę, bo to oczywista oczywistość. Drugim powodem jest zauważalna różnica pomiędzy jego debiutem, a kolejnymi filmami. To dzięki filmowi O JEDNEGO WIĘCEJ możemy dostrzec, jak ogromny postęp poczynił Sorrentino w swojej twórczości.
Moja ocena: 7/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))