Moje pierwsze spotkanie z belgijskim reżyserem Fabrice Du Welzem zaczynam od KALWARII. Obraz, który z pewnością przyprawi o gęsią skórkę. Można nawet użyć stwierdzenia, że KALWARIA to mega poryta fabuła o jeszcze bardzie zrytych bohaterach. Ale o tym polecam się przekonać samemu.
Czym jest zatem KALWARIA? Kalwaria ma w filmie znaczenie symboliczne i jest odpowiednikiem Golgoty. W Jerozolimie było to miejsce, w którym dokonywano egzekucji na skazańcach. Według Biblii jest to miejsce męki Chrystusa. Z pewnością Du Welz nie przyrównuje bohatera filmu do Chrystusa i daleko mu do tego. Próbuje jednak nakreślić nam to co, będzie miało miejsce w trakcie seansu i w pewnym sensie uzasadni nam horror, jakiemu zostanie poddany bohater.
Bohaterem filmu jest przystojny Marc, piosenkarz, który umila chwile mieszkankom domu seniora. Znudzony i zniecierpliwiony brakiem rozwoju zawodowego Marc postanawia przejechać kilkaset kilometrów do nowej pracy. Po drodze decyduje się spędzić noc w oberży Bartela. Niefortunnie psuje mu się jego van i pobyt w oberży okaże się dłuższy, niż się tego spodziewał.
Fabuła nie wydaje się być niczym oryginalnym. Ile było filmów o zepsutych autach i domach w środku nieprzyjaznego lasu trudno zliczyć. Zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z filmem, który balansuje między horrorem, thrillerem, a dramatem. Du Welz przykuwa jednak uwagę prostotą i zastosowaną techniką ujęć. Z pewnością sposób kadrowania rewelacyjnie oddał przerażającą i mrożącą krew w żyłach atmosferę tego miejsca i jego mieszkańców.
Nie jest to wybitne dzieło, jednak muszę przyznać, że Du Welz całkiem fajnie nakreślił scenariusz. Surrealizm przeplata się z grozą, a normalność z paranoją i zniekształconym obrazem rzeczywistości. Mało ostatnio oglądam porytych filmów, a ten z pewnością można do nich zaliczyć.
Moja ocena: 6/10 [mocne 6,5]
Lubić takie filmy... aż dziwne, ze mi umknął... :)
OdpowiedzUsuń