Nie jestem fanką kina francuskiego. Nie leży mi francuskie poczucie humoru, a i nie pałam miłością do ichnich melodramatów. Wprawdzie lubię francuskie filmy kryminalne, ale i tak to dużo za mało, by zmienić swoje nastawienie. W ramach odświeżania filmowej klasyki trafiłam na francuski heist movie. Jakże to oryginalnie zabrzmiało, więc czym prędzej zasiadłam przed ekran.
Oglądając RIFIFI odniosłam wrażenie, że w tym filmie ujęto wszystko, co heist movie zawierać powinien. Można powiedzieć, że RIFIFI to swoista kwintesencja tego, czego powinniśmy się spodziewać po tym gatunku. Bohaterowie, ich moralne wątpliwości i przyjęte normy, motywy pościgu, sekwencje rabunku i zakończenie, które niejednokrotnie chcielibyśmy by było pozytywne, a nie jest. Również charakterystyka postaci nie do końca spełnia oczekiwania widza. Weźmy chociażby genialny film HEAT. Gdy już liczymy na to, że głównemu bohaterowi się uda, oczekiwania w końcówce legną w gruzach. Postaci również nie do końca są moralnie jednoznaczne. Z jednej strony są mili, sympatyczni, wrażliwi, z drugiej to wciąż są przestępcy, po których należy spodziewać się najgorszego.
Fabuła jest wręcz klasycznie zbudowana. Grupa przyjaciół postanawia zrealizować życiowy skok na dom jubilerski. Gdy wszystko się pięknie udaje, na drodze szczęśliwców stają nieprzewidziane okoliczności.
Czy polecam?! Oczywiście. Gratka dla fanów gatunku. Trzeba przyznać, że Jules Dassin dopracował niektóre sceny do perfekcji. Zwłaszcza tą rabunkową. Więc jeśli ktoś ma ochotę na klasyczne kino kryminalne to szczerze polecam RIFIFI.
Moja ocena: 7/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))