Oj, bardzo czekałam na ten film. Moją największą pomyłką roku był fakt, że nie poszłam na SICARIO do kina. Biję się w pierś.
Denisa Velleneuve, kanadyjskiego reżysera, przedstawiać się nie powinno. Widziałam wszystkie jego filmy i każdy z osobna to niezwykłe przeżycie. Polecam jego całą filmografię, bez wyjątku. SICARIO w tym przypadku to wyłącznie dopieszczenie jego dorobku. Niezwykły, niesamowicie intensywny film, który z ogranego tematu zrobił cacuszko. Można?! Można! Wystarczy talent i wyobraźnia, a tych cech Villeneuve ma w nadmiarze.
Przenosimy się na granicę Stanów Zjednoczonych i Meksyku, gdzie będziemy świadkami zemsty podpartej walką z przemytnikami narkotykowymi. Młoda policjantka zostaje zwerbowana przez rządową grupę specjalną, której zadaniem jest walka z narkotykowymi kartelami. Celem jej dołączenia do grypy będzie zebranie doświadczenia. Jak się wkrótce okaże, jej obecność to wyłącznie przykrywka i manipulacja służb specjalnych.
Villeneuve nakręcił niesamowicie emocjonujące widowisko. Ile było filmów o ściganiu bossów narkotykowych, ciężko zliczyć. Za przykład może posłużyć film z Benicio Del Toro, Oscarowy TRAFFIC. Wydawało mi się, że z tego tematu Soderbergh wycisnął wszystkie soki. A jednak. Skromny Kanadyjczyk zebrał mega zajebistych aktorów, speca od soundtracków, utalentowanego operatora i stworzył niemalże arcydzieło. Ten film spina dosłownie wszystko. Genialny scenariusz z mocno zarysowaną intrygą. Zajebista obsada... Benicio, Brolin i nawet Blunt, to tercet, który ciągnie dramaturgię i suspens. Niesamowita muza Johanna Johannssona, która z pewnością trafi na półkę moich ulubionych soundtracków obok Thomasa Newmana i Alexandra Desplata. SICARIO to film kompletny, o którym nie mogę powiedzieć złego słowa, a i mankamentów nie odnotowałam.
Nie sądziłam, że pod koniec roku znajdę jeszcze swoją filmową perełkę. Lubię filmy, które są emocjonalną bombą. Po których wychodzę spocona i roztrzęsiona. Słyszałam, że w planach jest druga część SICARIO i jeśli chociaż w połowie będzie tak dobra, jak ta, to i tak warto czekać.
Polecam. Ten film to niezwykłe widowisko, które czerpie pełnymi garściami z wielu gatunków filmowych. Od miesięcy nie byłam świadkiem tak intensywnego przeżycia, a Villeneuve po raz kolejny udowodnił, że na jego filmy warto i trzeba czekać.
Moja ocena: 9/10
Piękny przykład odpowiednio budowanego napięcia. Niezwykle gęsta atmosfera. Propsy za gust :)
OdpowiedzUsuń