Obserwuję twórczość Alejandro Gonzaleza Inarritu od filmu AMORES PERROS, czyli jakieś kilkanaście lat. To reżyser, który z filmu na film jest coraz dojrzalszy. Jego filmy są przemyślane i genialnie zrealizowane. To dzięki współpracy z operatorem Emmanuelem Lubezkim tworzy wizualne perełki. ZJAWA na tle poprzedników to nic innego, jak ukoronowanie dotychczasowej kariery Inarritu. Film ten nie tylko wizualnie zapiera dech w piersi. Podkoloryzowując fakty, Inarritu stworzył emocjonalną bombę, którą dodatkowo wzmacnia obraz i dźwięk.
O historii Hugh Glassa, czyli głównego bohatera ZJAWY pisałam po seansie z filmem MAN IN THE WILDERNESS. Historia amerykańskiego pioniera, trapera, który po starciu z niedźwiedziem, ciężko ranny, zmuszony jest przejść setki kilometrów do najbliższej osady. Historia Hugh Glassa w obu tych filmach wydaje się być bardziej inspiracją, niż odtworzeniem rzeczywistości z 1822 roku. Inarritu w przeciwieństwie do swojego filmowego poprzednika z 1971 roku obudował postać Hugh Glassa w gargantuiczny dramatyzm. W ZJAWIE Glass nie kieruje się wyłącznie chęcią przetrwania. Jego walka z fizycznym wyczerpaniem i rysującą się na horyzoncie śmiercią motywowana jest z zupełnie innych powodów. Nic tak nie trzyma człowieka w ryzach jak zemsta, a pragnieniem Glassa jest pomszczenie syna zamordowanego przez kompanów.
ZJAWA to film z ogromnym bagażem emocjonalnym. Inarritu w najdrobniejszych detalach ukazuje nam dramat i tragedię bohatera. Jesteśmy świadkami niezwykłej siły wewnętrznej, połączenia adrenaliny, pragnienia zemsty oraz determinacji. Pomiędzy przeszywającymi kadrami zmagań bohatera z bólem, strachem i głodem, Inarritu buduje nam postać Glassa, jako człowieka samotnego. Hugh Glass w obrazie Inarritu w pewnym stopniu przypomina tragizm Maximusa z filmu Ridleya Scotta GLADIATOR. Obaj bohaterowie mają bowiem wspólny mianownik. Jest nim utracona rodzina, niesprawiedliwość i chęć zemsty, jako czynnika determinującego poczynania bohaterów.
Film Inarritu to nie tylko przejmująca, dramatyczna i niezwykła opowieść o człowieku, jego sile i niezwykłej woli przetrwania. ZJAWA to przepiękny, złożony z niezwykle plastycznych ujęć, obraz, za który odpowiedzialny był operator Emmanuel Lubezki. Każdy kadr z tego filmu to wizualna perełka.
Dramat, który rozgrywa się na ekranie uzupełnia przepiękna ścieżka dźwiękowa Ryuchi Sakamoto, który współpracował min. z Takashi Mike. Jednak to niezwykłe filmowe przeżycie nie byłoby w pełni spełnione, gdyby nie kreacja Leonardo DiCaprio. Znając jego poprzednie role oraz jego potencjał mogę śmiało powiedzieć, że jest to jego życiowa, najlepsza rola dotąd. Rzadko się bowiem zdarza, że aktor nie używając zbyt wielu słów potrafi przenieść na widza tak potężną dawkę emocji. DiCaprio tą rolą pokazuje nam nowy poziom swojego aktorstwa. Poziom, którego nie osiągnął dotąd. I mimo genialnego drugiego planu, DiCaprio przyćmił wszystkich. Myślę, że nie byłoby to możliwe, gdyby nie magia i talent Inarritu. ZJAWA, to film kompletny w każdym calu. Tego filmu nie trzeba polecać, ten film po prostu trzeba obejrzeć.
Dramat, który rozgrywa się na ekranie uzupełnia przepiękna ścieżka dźwiękowa Ryuchi Sakamoto, który współpracował min. z Takashi Mike. Jednak to niezwykłe filmowe przeżycie nie byłoby w pełni spełnione, gdyby nie kreacja Leonardo DiCaprio. Znając jego poprzednie role oraz jego potencjał mogę śmiało powiedzieć, że jest to jego życiowa, najlepsza rola dotąd. Rzadko się bowiem zdarza, że aktor nie używając zbyt wielu słów potrafi przenieść na widza tak potężną dawkę emocji. DiCaprio tą rolą pokazuje nam nowy poziom swojego aktorstwa. Poziom, którego nie osiągnął dotąd. I mimo genialnego drugiego planu, DiCaprio przyćmił wszystkich. Myślę, że nie byłoby to możliwe, gdyby nie magia i talent Inarritu. ZJAWA, to film kompletny w każdym calu. Tego filmu nie trzeba polecać, ten film po prostu trzeba obejrzeć.
Moja ocena: 10/10
Nie mogę doczekać się seansu. Makbet juz obejrzany? Sądząc po powyższej recenzji powinno się spodobać, polecam :)
OdpowiedzUsuńNiestety jeszcze nie obejrzany, ale pazury na niego piłuję straszliwie. To moja ulubiona sztuka Szekspira i widziałam chyba jej wszystkie filmowe adaptacje, więc tym bardziej nie mogę doczekać się konfrontacji :)
UsuńDziękuję za recenzję. Widziałam go wczoraj. Zgadzam się, film świetny trzymał w napięciu cały czas. Nie lubię za bardzo Leonarda ale tutaj dał z siebie 200%. Mój ulubiony Tom Hardy jako czarny charakter też się spisał na 5, jak zwykle.
OdpowiedzUsuń