Zbierałam się parę dni do rozkminienia tych filmów. Z początku żałowałam pomysłu, żeby filmy te pociągnąć ciurkiem, ale finalnie stwierdziłam, że to jednak był dobry pomysł. A dlaczego ? Oglądając w ciągu te filmy, wyrobiłam sobie pewnego rodzaju perspektywę. Nagle doszło bowiem do mnie, że to nie kwestia braku kasy, która powoduje tworzenie amatorszczyzny i chały na ekranie. To by było zbyt proste. Po obejrzeniu BACZYŃSKIEGO stwierdzam kategorycznie, brak talentu i polotu pseudo-artystów ciągnie polskie kino w dół. A kasa to półśrodek.
Wybrałam sobie dość ciężką serię. Wszystkie te trzy tytuły łączą dwie rzeczy. II Wojna Światowa i Śmierć. Jednak dzieli je ogromna przepaść. Między BACZYŃSKIM i pozostałą dwójką jest rów Mariański, nie do przebrnięcia. Dobre kino to nie tylko bowiem chwytliwy temat i pomysł na fabułę. To przede wszystkim nowatorstwo, wizja i talent, a te, zwłaszcza ostatni, to towary bardzo rzadkie. A więc po kolei.
SYBERIADA POLSKA
Na pierwszy ogień. To historia zsyłki polskiej rodziny na Sybir i ich próba przeżycia tamtejszych warunków. Zaorski robi to przy tym w sposób sztampowy, schematyczny i tendencyjny. Już pierwsza scena, tzw.rodzajowa nawinęła mi myśl, że będzie to obrazek z babcinej ściany, na którym najczęściej jest wizerunek maryjki lub jeleń na rykowisku.
I niestety ten obraz jest pełen klisz. Pobyt w ruskim obozie to swoista pigułka, w której Zaorski próbuje schematycznie przedstawić wszystkie możliwe zachowania ludzkie. Złość, wrogość, agresję, miłość. Nawet pomysł ze sprzedawaniem ciała za chleb był zbyt grubą kreską rysowany. Wszystko to strasznie nachalne i toporne. Zero lekkości i polotu. Dialogi słabe, zdjęcia nie porywają, wręcz odrzucają. A na jedyną uwagę zasługuje jeszcze Bohasiewicz. Nawet Woronowicz z tym swoim wymalowanym na twarzy konradyzmem wkurzał niemożebnie.
To bardzo słaby film i totalnie nie zasługuje na uwagę. Człowiek nic ciekawego nie dowie się o życiu w warunkach nieprzyjaznych generalnie nikomu, nie mówiąc o tym, że prawdy historycznej tu tyle co za paznokciem. Zastanawiam się więc po co Zaorski ruszał ten temat i dla kogo on ma tworzyć jakąkolwiek wartość ? I jedyną słuszną odpowiedzią, która się nasuwa po obejrzeniu tego gniota jest, że nakręcił ten film sam dla siebie. I oby choć jemu się podobał.
Moja ocena: 3/10
TAJEMNICA WESTERPLATTE
A myślałam, że po SYBERIADZIE POLSKIEJ gorzej być nie może. A tu taki zonk...
Ten film mogę tylko porównać do BITWY WARSZAWSKIEJ. Totalna pomyłka. Nie dziwię się, że stary wyga - Boguś Linda spieprzył z planu. Takiej potwarzy na trzeźwo się nie przejdzie, a jemu to groziłoby już tylko przeszczepem wątroby. Pewnie jeszcze pamiętał porażkę ze wspomnianej BITWY...
Ciekawe jaką to tajemnicę próbuje przemycić Chochlew w swoim wątpliwym dziele. Niestety w jego ustach jest ona nic nieznaczącym bełkotem lunatyka.
To historia, która opowiada 7 dni obrony Westerplatte. O herosach, którzy zamiast 12 godzin walczyli dni całe. O tym, jak chcieli umrzeć za ojczyznę, ale jeden wredny i małostkowy major z urojeniami zaprzepaścił ich wizję śmierci bohaterskiej.
Ten film to koszmarek, który nadaje się wyłącznie na śmietnik. Masakryczne dialogi, po prostu uszy bolą. Bohaterowie to dopiero sztampa. Ociosane kołki drewniane, które swoją prostotą porażają. Domyślam się, że ideą autorów było poniekąd gloryfikowanie walki za ojczyznę i poświęcenia jej życia. To szczytne i słuszne. Jeśli jednak mamy zamiar podchodzić do tematu, jak do debila to dajmy sobie spokój. Amerykanie już dawno odkryli karty tworzenia filmów pełnych pompy ideologicznej i patriotycznego patosu. Po co więc wywarzać otwarte drzwi. Bierzmy przykład.
Niestety w naszym wydaniu patriotyzm brzmi jak wyznania paranoika w przypływie większego obłędu. Co minutę to jeden to drugi wypluwa z siebie frazesy, które po prostu rażą głupotą. Po prostu nie byłam w stanie uwierzyć bohaterom w ani jedno słowo. Jakby ktoś ich granatem oderwał od pługa. Koszmar.
O warstwie technicznej nie wspominam nawet. Powiem tylko, że efekty specjalne (sic!) są garażowe, a sceny walki to z pewnością nie SZEREGOWIEC RYAN, a co najwyżej SIERŻANT BILKO. Na ich widok człowieka po prostu ogarnia pusty śmiech.
No i na koniec aktorzy. Zebranie w jednym ciągu Szyca, Żebrowskiego i Adamczyka to z pewnością niezły PR. Jednak wizualnie nie daję rady takiemu tercetowi. Wymiękłam. Jeszcze Adamczyk się starał. Niestety Szyc wypadł jak statysta z wyśrubowaną gażą. A Żebrowski był po prostu słaby. Jego napady szału i wydumany patriotyzm gryzł się z jego postawą ciała. Jego oczy były puste. A i mimika przypominała lalkę Chucky. Obawiam się, że Linda byłby bardziej wyrazisty.
Reasumując jednak. Absolutnie nie polecam. To strata czasu.
Moja ocena: 2/10
BACZYŃSKI
Piękny, prosty obraz o jednym z najwybitniejszych poetów walczącej Polski. Brawa dla Kordiana Piwowarskiego za próbę podźwignięcia arcy trudnego zadania, jakim jest przełożenie poezji na ekran. Poezja już sama w sobie wymaga wiele skupienia i uwagi. Już sama w sobie jest ogromnie trudna i pochłaniająca. To egoistyczna dziwka. Nie lubi konkurencji. A co dopiero połączyć ją z wizją. Obawiałam się, że nie będzie to dobry mariaż. A tu taki zaskok.
Ten film odbieram, jako swoisty eksperyment. Forma fabularna przemieszana z dokumentalną, a całość łączą deklamacje poezji Baczyńskiego przez współczesną młodzież oraz ich wizja odbioru Baczyńskiego, jako poety-człowieka.
Co mnie poza tym urzekło. To zdjęcia Piotra Niemyjskiego (LĘK WYSOKOŚCI). Zwracanie uwagi na szczegóły, z pozoru nieistotne. Uchwycenie chwili, momentu, rysu twarzy, gry światła na dłoni... wszystko to tworzy piękny wizualnie rysunek. A całości dopełnia bardzo dobra kreacja Kościukiewicza, którego wbrew ogółowi polubiłam za MATKĘ TERESĘ OD KOTÓW, niż za WSZYSTKO, CO KOCHAM.
Z pewnością film ten jest pewnego rodzaju gratką dla miłośników poezji Baczyńskiego. Wiele można się dowiedzieć o nim jako człowieku walczącym, a także o jego zaborczej matce. Jednak zbyt wielu szczegółów nie ujawniono. Film jest jakby uzupełnieniem wypowiedzi osób, które prywatnie znały poetę. Nie wyjaśniono kontrowersji, które krążą od lat wokół poety, chociażby jego komunistycznej przeszłości. Jednak nie to jest najważniejsze w tym filmie. Oglądając go bowiem i słuchając jednocześnie, piękno płynące z obrazu skutecznie wymazuje wszystkie te wątpliwości i znaki zapytania, które gdzieś tam w głowie się gromadzą. Dzięki czemu dałam się całkowicie ponieść tej historii.
Polecam.
Moja ocena: 7/10
Oglądałem na premierze warto było iść ;)
OdpowiedzUsuń