Nigdy nie byłam wielbicielką humoru i produkcji braci Duplass. I chyba już nie zostanę. Choć oryginalności w wyborze produktów zarzucić im nie mogę.
Historia tego filmu jest z dupy i to dosłownie. A hasło: mam cię w dupie ! nabrało nowego, horyzontalnego znaczenia.
To opowieść o familijnej tragedii. Młode małżeństwo na dorobku. Planują dziecko. A w bonusie dostają potworka schowanego w małża ajnusie. Czyli Pan domu dowiaduje się, że został zapłodniony przez jakiegoś stwora z bliżej nieokreślonej przestrzeni kosmicznej, który zagnieździł się w jego odbycie. Potworek się rozrasta. Przyrasta do kiszki stolcowej. Najwyraźniej łączy się przez nią nerwami z mózgiem. Bowiem wystarczy, że tzw.host się wkurzy na kogoś, jego dupiaste alter ego wyskakuje otworem odbytniczym i morduje nielubianego przez właściciela gagatka.
I to by było na tyle a propos zarysu fabuły. Dalej jest, albo ma być... tzw. komedia pomyłek. Z tymże więcej tu pomyłek, a komedii dużo mniej. Scenariusz słaby - dialogi leżą. Rozwój akcji nudny jak flaki w dup... wróć w oleju. O efektach w ogóle nie wspominam, bo ich po prostu nie ma. A jak ktoś liczy na wypasiony gore ... to więcej go znajdzie w bajce ED EDD I EDDY.
Mimo to nie obrażam się na ten film. Choć strzelam mega focha. Potencjał bowiem jest ogromny. Został on jednak totalnie zmarnowany. Oryginalność fabuły należy docenić. I doceniam. Fajny, naprawdę fajny koncept. Dobrali też całkiem przyzwoite aktorstwo. Pojawił się Peter Stormare w roli psycho-shrink , Patrick Warburton w roli korporacyjnego żmijowatego szefa, a również Stephen Root i Mary Kay Place w rolach rodziców obdarowanego darem bohatera. Dar wprawdzie mocno gówniany, ale zawsze ;-).
Film chyba wyłącznie dla koneserów kina już nie od czapy, ale z dupy :-)
Moja ocena: 4/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))