Duńska produkcja od Lone Scherfig i
Anders Thomas Jensen 'a. Scherfig filmowi nadała lekkości i delikatności, a Jensen specyficznego, czarnego humoru.
Tytułowy bohater to typ depresanta - samobójcy. Ma jednak jednego wielkiego pecha. Ile razy chce popełnić samobójstwo, tyle samo razy zostaje odratowany. Czuwa nad nim brat. Gdy w ich życiu pojawia się kobieta sytuacja zmienia bieguny. Nagle Wilbur nabiera chęci życia, gdy jego brat powoli jej zostaje pozbawiony.
WILBUR CHCE SIĘ ZABIĆ to słodko - gorzki komedio-dramat autorki bardzo dobrze przyjętego filmu Wloski dla poczatkujacych (2000).
Tym jednak razem przy nowym filmie postanowiła zawiązać współpracę z Jensen'em. I czuć tę damsko-męską relację na ekranie ogromnie. Scherfig nadała filmowi lirycznej lekkości. Pełno w nim romantyzmu płynącego z bohaterów. Gdy tymczasem Jensen po cichu sobie kpi i drwi swoim rewelacyjnym czarnym humorem.
Z pewnością ujęło mnie ciepło płynące z bohaterów. Pewien rodzaj nostalgii. Samotność, której poddawani są bohaterowie. I pewnego rodzaju desperacja w poszukiwaniu miłości. Jakby tonący szukał byle jakiej deski, po to tylko by się jej uczepić. Trochę to żałosne, gdy się pomyśli ad hoc. Jednak gdy głębiej zaczynamy drążyć jest w tym pewna reguła. I tę regułę znajdują bohaterowie. Miłość nie okazuje się bowiem wyłącznie aktem desperacji, ale to akt desperacji pozwolił im odnaleźć miłość.
Klimat filmu jest dość duszny i przytłaczający. Nieustające zmagania bohaterów z chorobami mogą dołować. Jednak gdyby nie wprowadzona dość spora dawka inteligentnego, podszytego humoru, można by się razem z Wilburem rzucić z dachu. Na szczęście Jensen wybrnął z depresyjnej atmosfery i uczynił całość lekką i zabawną.
Nie jest to film na niedzielne popołudnie :-) Nie jest to komedia, przy której boki można zrywać. Jest to jednak film ciepły i w pewnym sensie dający otuchę. Cykl życia jest wprawdzie nieskończony i brutalny, ale my dzięki tej drugiej połowie możemy go jakoś znośnie przetrwać.
Moja ocena: 7/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))