Film w prawdzie obejrzałam dwa dni temu, jednak przemyślenia na jego temat nie wpłynęły na moją ostateczną opinię. Niech, więc SIEDEM SKRZYNEK pozostanie seansem z kinem egzotycznym... nie znam się bowiem na kinie paragwajskim, a i ten tytuł jakoś nieszczególnie mnie do niego zachęcił.
SIEDEM SKRZYNEK to historia, której motorem napędowym jest gadżeciarstwo. Nie wiem co się kryje tak fantastycznego w telefonach komórkowych z możliwością kręcenia filmików, ale bohaterowie na ich widok zachowywali się jak ludzie, którym nagły powiew wiatru wywiał uszami pozostałości mózgu.
Główny bohater, młody chłopak rozwożący po targowisku towar, napalił się na komórkę. Zafascynowany mediami postanowił zdobyć taki gadżecik, który ma kamerkę i może pstrykać focie. Problem w tym, że telefon sporo kosztuje, a chłopak groszem nie śmierdzi. Jak to mówią okazja czyni złodzieja i choć nasz bohater uczciwy jest i poczciwy, a te atuty z inteligencją w parze mu nie poszły, chwyta wątpliwą okazję, czyli transport 7 skrzynek z miejsca A do miejsca A. Mówiąc kolokwialnie, chłopak przez cały boży dzień, ma dygać po targowisku z siedmioma skrzynkami, by je odwieźć z powrotem do miejsca, w którym je odebrał.
Trudno mi znaleźć w tym filmie cechy pozytywne, którymi mogłabym się z Wami podzielić. No może, oprócz fajnego kadrowania, które przypominało stare dobre filmy od Danny Boyle'a. I to by było na tyle. Cała reszta to pean na cześć głupoty. Fakt, że intryga i akcja jest dość precyzyjnie rozłożona, by na ekranie non stop się coś działo. Problem w tym, że zwroty akcji są kuriozalne. Dla mnie ten film to jeden wielki nonsens, którego nie mogę zrozumieć. Główny bohater zachowuje się, jakby mu odebrano zdolność logicznego myślenia. Małpi rozum w pozycji wyprostowanej. Nie chcę tu wypisywać scen, które mnie najbardziej zirytowały, ale już sam fakt biegania ze skrzynkami po targowisku, jakby nie mógł przesiedzieć tego czasu, gdziekolwiek, jest mocno zastanawiający. Do tego tandetne rozwiązania akcji, typu - pozostawienie skrzynek, a gdy po nie wraca, nagle wybucha pożar nie wiadomo skąd. Nie mówiąc o tym, że siedmiu rosłych chłopa nie może dogonić starego dostawczaka, który się turla z wielkim bólem. Chciałoby się powiedzieć, że skoro głupota rządzi fabułą, to jest przynajmniej zabawnie. No cóż... jeśli kogoś bawi humor tak oczywisty, że zanim bohater wypowie puentę to już ją znasz... to tak jest mega zabawnie. Dialogi są proste, decyzje bohaterów przewidywalne, a akcja rozwiązuje się kosztem logiki i ciągu przyczynowo-skutkowego, których po prostu brak. Oczywiście dochodzi do tego akcja z gangsterką. Chłopaka gonią przestępcy i mafia (nota bene równie głupkowaci), a on w ramach swojego wrodzonego debilizmu, coraz bardziej brnie w nieuniknione.
Nie polecam tego filmu. Po pierwsze jest masa tytułów filmowych, które są warte większej atencji od tego. Po drugie, ci którzy cenią sobie akcję, która jest niczym pieczołowicie uknuta intryga, to nie ma się tutaj, czego spodziewać. W tym filmie rządzi przypadek i brak rozumu wśród bohaterów. Po prostu - ma być szybko, z werwą, ma się dziać i nie ważne czy z sensem, czy też bez.
Moja ocena: 3/10 (w tym +1 za zdjęcia)
Też niestety to obejrzałem ;( zapowiadało się całkiem nieźle, a skończyło się jak zawsze - kiepsko. Nie polecam również!
OdpowiedzUsuń