... bowiem, gdy wszystko już stracone, dusza i ciało pozostaje. Ten kameralny obraz autora Chciwosc (2011) przenosi nas ze świata cwaniactwa i pozoranctwa w środowisko, gdzie liczą się wyłącznie twoje umiejętności, opanowanie i inteligencja. A całe to cwaniactwo, udawanie greka i udowadnianie innym, że jesteś świętszy od papieża i mądrzejszy od Einsteina możesz sobie, co najmniej, wsadzić w dupę, bo to jedyne miejsce do tego przeznaczone.
Bardzo dobry, minimalistyczny obraz. Niewiele się tu mówi, bo jest to teatr jednego aktora. Bohatera, granego przez Redford'a, który trafia swoją łajbą, żeglując po Oceanie Indyjskim, na śmiecie pozostawione przez statki transportowe. Jego żaglówka zostaje przedziurawiona przez dryfujący kontener. Ten moment staje się życiową próbą, przez którą przechodzi bohater w następne 8 dni.
Można zarzucić filmowi monotonię. Faktycznie lekko mi to przeszkadzało. Jedyną scenerią jest tu Ocean, żaglówka, tudzież szalupa ratunkowa. Jakże jednak cudownie ogląda się ten spokój, zewnętrzne opanowanie bohatera próbującego przetrwać w warunkach spartańskich. Mówi się, że nadzieja umiera ostatnia. Cóż... film z lekka przeczy tej tezie i to kolejny atut, który sprawia, że obraz jest niebanalny i pozbawiony sztampy. Drugi atut, to minimalistyczna ścieżka dźwiękowa. Praktycznie nie istniejąca. Autor idzie krokiem Alfonso Cuarón 'a w GRAWITACJI i stawia na odgłosy natury. Przelewająca się woda, jej chlupot, szum fal, czy trzaskająca i łamiąca się żaglówka. I nie trzeba masy efektów specjalnych, by spotęgować napięcie. Te naturalne odgłosy sprawiają, że włos się jeży na głowie.
Nie lubię filmów katastroficznych, surwiwalowych. Strasznie się przy nich męczę i jeszcze bardziej przeżywam. Autentycznie czuję ból rozchodzący się po kościach na widok cierpienia bohaterów. Sama myśl o braku wody, pożywienia permanentnie wierciła dziury w głowie. Bohater starał się jak mógł wyjść z opresji bez szwanku. Bez paniki, chłodno i racjonalnie wykonywał procedury i zadania, które w takich zdarzeniach powinny mieć miejsce. Redford tutaj dał popis niesamowity. Niezwykle trudną jest umiejętność przekazania emocji, stanu ducha i umysłu, gdy dialogów nie ma. Tym bardziej banalne "fuck" z jego ust zabrzmiało złowieszczo i przekazywało moment zwątpienia i powolnego poddawania się.
Bardzo fajny film. Wręcz klasyczny. Oparty na prostocie. Bez udziwnień. Wot, stary człowiek i morze. Wydaje się banalne, jednak prawdziwą wartość człowieka poznaje się nie poprzez jego gadulstwo i wypełnianie ciszy werbalnymi śmieciami, a przez to co reprezentuje będąc skazanym wyłącznie na siebie i swoje umiejętności. Polecam ! Fantastyczna lekcja przetrwania.
Moja ocena: 8/10
Ten film jest już mój! Jeśli jest tak jak piszesz, do tego końcowa ocena dość wysoka to czas się z tytułem zapoznać.
OdpowiedzUsuńOj tak, zdecydowanie warto. Nawet jeśli ci nie wejdzie, to jest to jeden z tych filmów, po których obejrzeniu, wyjdziesz z podkulonym ogonem :-) Człowiek nabiera niesamowitej pokory i szacunku do matki natury !!!
Usuń