Spośród wszystkich produkcji o młodzieńczych, nastoletnich miłościach, wzlotach, motylkach, zakochaniach CUDOWNE TU I TERAZ wyróżnia jeden pierwiastek. Drobinka, która sprawia, że film nie jest wyłącznie górnolotną pieśnią na rzecz wspaniałości lat młodzieńczych. Lat w których brak zobowiązań, obowiązków, marnych życiowych doświadczeń i zawodu ludzkim gatunkiem powoduje, że masz chęć, parcie i smak na życie. Życie, które rysuje się w różowych barwach. Jest pełne marzeń, które zawsze mogą się spełnić. I szans tak różnorodnych, tak bezkresnych, bez limitów, stojących otworem, które tylko czekają, wołają z oddali, by je sięgnąć, chwycić, przygarnąć. A potem jest pierwsza praca, szef chuj i kadra zblazowana. Pierwsza pensja, po której masz ochotę wyć do księżyca. Piękna małżonka, która roztyje się po 5-ciu latach i wygląda jak sumo zawodnik, bo przecież już się nie musi starać o samca, ona już go ma. No i dzieci... małe zachłanne potworki, które przynoszą radość wielką i jeszcze większy bagaż zobowiązań, obowiązków, marnych życiowych doświadczeń i zawodu ludzkim gatunkiem. Gorycz, która przez cały film przeciąga się niczym żuj guma, która oplata bohaterów, by finalnie obkleić ich od stóp po czubek głowy.
Bohater filmu wydaje się nad wyraz dojrzały. Jakby znał już wszelkie prawidła ludzkiego losu. Znał ten schemat. Świetnie go rozumiał. Przeto chce się przed nim ustrzec, stosując piękną zasadę carpe diem. Tu i teraz. Bez planów, bo i tak nie wypalą, bo po co, bo dla kogo, bo przecież wszystkie one prędzej, czy później się rozmyją. Żyje radośnie. Jest duszą towarzystwa. Jest kuglarzem, cyrkowcem. Ludzie go kochają. Za ciągły optymizm, twarz jokera i to wchłanianie życia, chwili całym sobą. Jest uosobieniem tego, kim każdy człowiek chciałby być. Nie obarczony stresem sukcesu, parciem na szkło, na pieniądze, na poklask. Usilnego starania się o akceptację. Bohater zdobywa ją samym sobą. Dzięki lekkości, którą w duchu niesie, a która okazuje się wyłącznie ucieczką od brudów, szarzyzny i beznadziei życia.
Ma w głębokim poważaniu pracę, choć się stara. Nie czuje potrzeby sprawdzania się, by stać się trybikiem w maszynie kolejnych fakultetów, kierunków studiów, staży, praktyk, rywalizacji i gierek międzyludzkich. Nie czuje takiej potrzeby, bo czerpie radość z życia pełnymi garściami. Można powiedzieć cynicznie, do czasu. Z pewnością takie dekadenckie życie w pewnym momencie się skończy. Taka jest już kolej rzeczy i bohater też dojdzie do tego etapu. Jednak całe to szaleństwo, które za sobą niesie ma pewien sens i jest na to metoda. Z pewnością dzięki temu jest o wiele bardziej interesującą i barwną postacią. A wszelkie doświadczenia, które wyniesie będą budowały jego życiową mądrość, której nikt mu nie odbierze.
THE SPECTACULAR NOW to słodko-gorzkie przedstawienie o bólach dorastania. O nadchodzącej dorosłości. O dojrzałości w podejmowaniu trudnych, bolesnych decyzji. O miłości, o zawodach, o całej palecie barw ludzkiego życia, która w ciepły sposób została skupiona w jednym filmie o nastolatkach. To co odróżnia bohaterów od dorosłych, to ten błysk w oku. Wiara, że jutro może faktycznie będzie lepsze. To nadzieja, która z wiekiem wygasa, a która u nich nie tli się marnym światłem, ale goreje niczym drzewo rażone piorunem, mimo goryczy życia. I właśnie to jest ten ersatz, ten pierwiastek, który odróżnia ten film od całej masy banalnych filmów o młodzieńczych miłościach. W pewien sposób możemy w bohaterach odnaleźć samych siebie. Niezależnie od wieku. Może tęsknoty z lekka słabną, ale dzięki takim filmom wiem, że nadal, gdzieś tam sobie tkwią.
Moja ocena: 7/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))