Bardzo rzadko spotykam takie perełki, jak właśnie GĄSIENICA. A gdy już są, konieczne trzeba być czujnym, bowiem jak szybko się pojawiają, tak szybko znikają. Ostatni raz miałam taką sytuację z filmem Yôichi Sai, genialnym Chi to hone. Ciężko zdobyć ten tytuł, pojawił się dosłownie na moment, a wyszarpał w pamięci takie miejsce, że na długo pozostanie niezastąpione.
GĄSIENICA to kino brutalne. Ukazujące koszmar wojny z pozycji jednostki. Co ten obraz wyróżnia na tle masy filmów antywojennych, jakie po II wojnie nam serwowano ? Pozycja kobiety, jej rola i niepełnosprawność jej męża, z którą musi się zmagać, a którą Kôji Wakamatsu wyrwał z ram świętości.
Historia krąży wokół młodego małżeństwa. On wraca z wojny będąc poważnie zranionym. Wojna pozbawiła go nóg, rąk, umiejętności mówienia. Jego twarz została koszmarnie oszpecona. Trudno się spodziewać, by rodzina pałała radością na widok powracającego do domu syna. Dla nich to już nie człowiek, syn, mąż, to symbol poświęcenia Japonii i cesarzowi .
Fabuła kładzie nacisk na psychologię postaci. Głównie żony. Mąż został ukazany jako bezwładny kaleka, który je, śpi i potrzebuje seksu. Seks nie jest tutaj zobrazowany jako potrzeba bliskości i miłości, to raczej środek przeciwbólowy, narkotyk, który w krótki sposób pozwala bohaterowi wznieść się ponad płaszczyznę jego nieszczęścia. Reżyser ukazuje go bowiem dwojako. Z jednej strony jest bohaterem, człowiekiem, który poświęcił swoje życie dla ojczyzny, dla ukochanego cesarza, męczennikiem, przykładem i wzorcem do naśladowania. Z drugiej to człowiek okrutny, nie szanujący swojej żony, wojenny gwałciciel i morderca. Tak ukazana postać stwarza ogromną dysproporcję. Chcemy współczuć, ale po chwili jesteśmy odarci ze współczucia obrazami jego furii i szaleństwa.
Bohaterka natomiast to klasyczny przypadek kobiety uległej. Charakterystyka postaci bazuje na japońskiej kulturze i kulcie państwa i autorytetów. Japończycy to naród ślepo wierzący w swego przywódcę. Ta cecha nie wykształciła się jednak kilkanaście lat przez wywołaniem II Wojny Światowej. To lata polityczno-społecznych zależności i podziału klasowego. Dla ówczesnego Japończyka ponad rodziną było państwo i cesarz, honor. Na tym właśnie tle budowany jest los kobiety. To od niej wymaga się ślepego posłuszeństwa wobec męża. Mając kalekę w domu musi dawać przykład i wzmacniać morale wśród społeczności. Społeczeństwo nie daje jej bowiem prawa wyboru. Ono je z góry jej narzuca. Musi stać przy mężu, mimo niechęci, biedy, załamania nerwowego, bólu, musi być silna, musi dawać przykład. Cała ta misternie układana szopka wygląda rewelacyjnie dla otoczenia. Dom jednak jest jaskinią gnijących ciał. Małżonkowie są bowiem od siebie uzależnieni. On fizycznie, ona psychicznie. I to właśnie uzależnienie okazuje się destrukcyjne.
Rewelacyjny obraz pod kątem emocjonalnym. Dawka dramatyzmu i tragedii ludzkiej jest tutaj spuszczona ze smyczy. Moja psychika została schłostana. Obraz nieszczęścia, braku wyboru, wolnej woli, chorego uzależnienia i wyssanej z mlekiem matki ślepej posłuszności jest porażający. Nie widziałam nigdy tak naturalistycznego obrazu traktującego o beznadziei człowieka niepełnosprawnego, okaleczonego fizycznie i psychicznie oraz wpływu jaki wywiera na drugą osobę. To bardzo okrutna wizja bezsensowności wojny. Bardzo okrutna, ale życiowa. Drażni ilość patosu i niepotrzebne ideologiczne wtręty w końcówce jednak poziom emocji jest niewspółmierny. Polecam. Czasami trzeba obejrzeć kilkaset filmów, by znaleźć ten, który zmiażdży człowieka psychicznie, taka jest GĄSIENICA. Warto jest przeorać te setki tytułów, by znaleźć ten jeden. Pełna satysfakcja.
Moja ocena: 9/10
I mnie się udało trafić na "Gąsienicę", całkiem przypadkowo, nie wiedząc wcześniej nic o tym filmie. Tak jak piszesz, film niesamowity. Wg mnie jeden z lepszych filmów antywojennych, bo ukazujący straszne zniszczenie człowieka, zarówno pod względem psychicznym jak i fizycznym. Rzadko kiedy pokazuje się wojnę od strony ludzi zmiażdżonych, okaleczonych, także fizycznie, przez wojnę do tego stopnia, jak to jest w "Gąsienicy". Na myśl przychodzi mi w tej chwili jedynie "urodzony 4 lipca", ale gdzie mu do "Gąsienicy", gdzie człowiek został sprowadzony do poziomu poczwary, której funkcje i emocje zostały ograniczone jedynie do trzech podstawowych rozrodczych (seks) jedzenia i wydalania. Ale czy nie tak dzieje się z ludźmi ślepo posłusznych poddanych i oddanych tyranii? U których następuje kompletne odmóżdżenie, nie mają wolnej woli, poczucia buntu i niezgody, działają ja trybiki w zaprogramowanej maszynie (tak jak zauważyłaś, nie tylko w przypadku bohatera żołnierza, ale i jego żony)
OdpowiedzUsuńNiedawno czytałam "nie mamy światu czego zazdrościć" o "fenomenie" systemu w Korei Północnej. Porażająca lektura.
Bardzo dobrze, i ciekawie, że napisałaś o tym filmie. Ja też się zbierałam, żeby to zrobić, ale jakoś mi zeszło.
Dobrze, że film odbrązowia (też o tym wspominasz) takich super wojennych bohaterów, bo każdy z nich jakby nie było, ma ręce unurzane po łokcie we krwi, sumienie nieczyste, a i w domu nie bywa barankiem.
Pięknie to opisałaś !!!! W pigułce ujęłaś całe sedno tego filmu. Pozdrawiam
Usuń