Do całej serii filmów o laskach, które mają więcej jaj od facetów, dorzucam NASTĘPNY JESTEŚ TY. Po MANIAKU to najlepszy mini slasherek tego roku. Dlaczego mini ? Jak na slasher, nie jest wyjątkowo krwawy (mocno subiektywne!), ma bardziej rozbudowaną fabułę, no i nie razi zbytnio obrzydliwościami (jeszcze bardziej subiektywne!). Ale mimo to, jest krwawo, z przytupem, a trup dostaje z kuszy, maczety, linki metalowej, noża, miksera, czy siekiery. Miło popatrzeć na zero przebaczenia, tylko czystą niepohamowaną drapieżność. Oczywiście w kinie, w kinie :-)
Miałam nosa, co do tego filmu. Czatowałam na niego od miesięcy, choć żałuję, że nie poszłam do kina. Podskórnie czułam, że ten film mi się spodoba. Czasami tak człowiek ma - przeczucie. I wcale nie oglądałam trailerów, wystarczył krótki opis fabuły i plakacik. Zostałam trafiona na starcie. A potem tylko pilnowanie wieści ze świata, kiedy trafi na mój prywatny ekran. A długo kazali czekać. Za długo.
Nie znam również szerzej twórczości Adam Wingard'a. Ostatni z filmów, jaki widziałam z jego rąk, to segment "Phase I Clinical Trials" w V/H/S 2. Może nie zrobił na mnie piorunującego wrażenia, ale zwrócił moją uwagę. A to już spory sukces. Co chcę jednak przez to powiedzieć ? Ano to, że nie patrzę na ten film przez pryzmat dokonań reżysera, jest to czysty, nieskażony niczym odbiór. I do tego mocno subiektywny. Z prostego względu. Podobnie, jak z komediami, każda osoba filmy grozy odbiera inaczej. Dla jednego krew i flaki, to groteska nie robiąca wielkiego wrażenia. Dla innych obrzydlistwo nie do przełknięcia. I ci pierwsi dzielą się na tych, którzy lubią wersje lajtowe i na hard-core. W moim odczuciu film wcale nie jest hardkorowy, ale ma w sobie fajny klimacik i mega fajną bohaterkę, która nie lubi, jak się jej na odcisk nadepnie :-)
Fabuła jest prosta. Do domu, powiedzmy sobie letniskowego dla wyższej klasy, zjeżdżają się dzieci z przyjaciółmi i rodzinami, na kolację związaną z rocznicą ślubu rodziców. Wszystko byłoby pięknie, aczkolwiek rozwaliła mnie scena kłótni rodzinnej, gdyby nie atak uzbrojonych po uszy złoczyńców. Robi się lekka rzeźnia, atak paniki, by po chwili karty gry się odwróciły. Ster przejmuje uczestniczka kolacji, niczym Punisher tnie równo i wymierza zasłużoną sprawiedliwość.
Wingard nie tworzy klasycznego horroru. Sporo akcji zostaje spowolniona scenami obyczajowymi. Kłótniami rodzinnymi, złośliwościami braterskimi, dysputami i knuciem cienkiej, jak barszcz intrygi. Jest to spory atut. Uwaga widza zostaje z lekka uśpiona. Wingard nie byłby klasowym twórcą horrorów, gdyby odpowiednio nie przywalił w końcówce. I za to chwała!
Z pewnością najsłabszym ogniwem filmu jest obsada. To grupa kompletnie nieidentyfikowalnych przeze mnie aktorów. A amatorszczyzną momentami wiało, jak po ostatnim halnym w Zakopanem. Mimo to, zajebisty miałam fan. Było mega zabawnie. Rodzinna idylla mnie rozwaliła dokumentnie - palce lizać. A końcowa scena kuchenna - o tak! gore bejbi gore.
No i zapomniałabym, fajniutkie tło muzyczne !
No i zapomniałabym, fajniutkie tło muzyczne !
Jestem kompletnie kupiona i zadowolona, że mój filmowy nos mnie nie zwiódł na manowce. Polecam fanom nieco mocniejszego kina.
Moja ocena: 8/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))