Mało jest filmów dla widzów dojrzałych. Za mało. Nicole Holofcener rewelacyjnie oddala uroki i bóle osób w wieku średnim. W wieku, w którym pociechy już dorosły. W końcu można odetchnąć pełną piersią i ponownie cieszyć się wolnością. Druga młodość.
Ten urok kontrastuje bólem rozstań, które po drodze życiowych rozterek się pojawiły. O strachu przed zakładaniem nowych związków. I przedobrzeniem. Większość pewnie spotkała się w swoim życiu z tym zjawiskiem. Kiedy znasz skutki pewnych działań i chcąc ich uniknąć, tak się starasz, aż w końcu i tak spieprzysz. I to właśnie spotyka główną bohaterkę i jej próbę zbudowania nowego związku na tzw. dobrych radach przyjaciółek.
Eva to kobieta w wieku średnim, po rozwodzie i z dorastającą córką, która lada moment opuści rodzinne gniazdo i wyjedzie na studia. Eva jest masażystką i na jednym z imprez, na które wybiera się ze swoją przyjaciółką poznaje Alberta. Mężczyznę w jej wieku, rozwiedzionego, który ma córkę w wieku córki bohaterki. Albert nie jest typem urokliwym i Eva zdaje sobie z tego sprawę. Jednak jego urok osobisty szybko staje się ogromnym walorem, który przysłoni braki w wyglądzie. Oczywiście ta idylla nie trwa wiecznie, bowiem Eva ulega wpływom i sugestiom, które zepsują jej relacje z Albertem.
Eva to kobieta, która reprezentuje większość kobiecych rozterek po zawodach sercowych. Chce zmian, ale boi się. Chce nowego związku, ale obawia się, że ten następny niczym nie będzie się różnił od poprzedniego. Staje się wyczulona na wszelkie mankamenty. Jej zmysły niczym przestrojone radary odbierają każdą rysę w budowie partnera, w jego zachowaniu. Inni mogą uznać Evę za wybredną. Za niezdecydowaną. A Eva po prostu się boi. Boi ponownie zranić swoje serce i wejść w związek, w którym utknie. A czasu przecież coraz mniej. Czasu z wiekiem ubywa. Normalnym jest, że bohaterka chce go wykorzystać jak najefektywniej i najlepiej dla siebie. Niestety na tej drodze można łatwo się pogubić. Takie szukanie dziury w całym w pewnym momencie skończy się znalezieniem sporego ubytku, z którym nie wiadomo co zrobić. I taka sytuacja spotyka Evę.
To bardzo sympatyczny obraz. Bardzo czuły i ciepły. Wbrew pozorom, bardzo optymistyczny. Niosący pewną ulgę i nadzieję dla wszystkich tych osób, które wchodzą lub są w fazie wieku średniego. Miłość można znaleźć wszędzie. Wystarczy się na nią otworzyć i posłuchać głosu serca. Czasami bowiem rozum więcej chce, niż życie jest w stanie nam zaoferować.
Coraz bardziej lubię Holofcener. Bardzo podobał mi się jej obraz Daj, Prosze (2010). Tworzy naprawdę subtelne, kobiece kino i zaprasza do niego świetnych aktorów. Szkoda, że nie będziemy podziwiać już James Gandolfini w nowych kreacjach. Jednak w tej w parze z Julia Louis-Dreyfus stworzyli przeuroczy duet. Dali cudowny dowód twierdzeniu, że w udanym związku podstawą jest poczucie humoru.
Polecam ten film. Wprawdzie odwiedził już nasze kino, ale zupełnie nie rozumiem dlaczego wieść o nim rozeszła się bez większego echa. A należało się. Film jest świetny.
Moja ocena: 8/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))